spacerując po Tbilisi

Decyzję o wyjeździe do Gruzji podjąłem praktycznie z tygodnia na tydzień. Szczęście mi dopisało, bo znalazłem nawet tani bilet i wolne miejsca w hotelu.

Samolot z Monachium wylądował o zabójczej porze 4 nad ranem. Tbilisi miasto – obietnicy, oraz rewolucji róż, miasto łączące Gruzję z europejskimi stolicami, jednocześnie zachowując charakter całego kraju, czyli ogólną biedę i nadzieję na wypchane portfele turystów. Starym, po części odrestaurowanym budynkom towarzyszą nowoczesne budynki mocno kreatywnych architektów. Metro, choć bardzo tanie i dłuższe niż warszawskie centy-metro, zraziło mnie do siebie śmierdzącymi szczochami tunelami i stacjami, żebrzącą masą bezdomnych i ogólnym brakiem wentylacji. Z drugiej strony nikt gorzej nie pachniał, niż np. ludzie w warszawskim tramwaju.

Stare Miasto w Tbilisi, ładnie prezentuje się zarówno w dzień jak i nocą. Mnóstwo restauracji i barów, pyszne jedzenie, wino i tłumy ludzi. Jedna z piękniejszych stolic, jakie widziałam.

Otoczenie Radissona robi raczej przygnębiające wrażenie, ulice pełne są małych zaniedbanych domów, jednopiętrowych odrapanych budynków z balkonami z kutego żelaza, nieremontowanych, co najmniej od kilkudziesięciu lat. Wąskie chodniki zastawione skrzynkami pełnymi owoców i warzyw, wyłożonych z małych okolicznych sklepików, dziurawe chodniki, jezdnie – pełne rozpędzonych aut oraz kierowców, którzy pieszego mają za nic.

Aleja Rustaweliego to zupełnie inny świat. Szeroka ulica zabudowana XIX wiecznymi kamienicami o bogato zdobionych elewacjach, teatr, opera, eleganckie markowe sklepy, różnobarwny tłum. Wzdłuż ulicy rzeźby przedstawiające postacie wykonane z mosiądzu oraz stylowe ławki. Na całej długości bulwaru chodnik od jezdni jest oddzielony balustradą wykonaną z kutego żelaza. Jedynymi obiektami, które psują wrażenie są ogromne socrealistyczne molochy.

Spaceruje bez celu, w promieniach mocnego słońca. Plac Wolności – w czasach ZSRR stał tam pomnik Lenina, obecnie na wysokiej kolumnie umieszczono posąg Św. Jerzego zabijającego smoka, symbol Gruzji.

Nieznane's awatar

About saberblog

sabera myśli zapisane, czyli internetowa ziemia obiecana współczesnego narcyza i lansera. Jestem szczęściarzem, w czepku urodzony, z poukładanymi priorytetami, który podąża za swoją pasją. Lubię pisać bloga, bo w ten sposób obserwuję siebie i całą resztę. Udowodniłem sobie, że jestem człowiekiem wolnym i otwartym. To bardzo przyjemne uczucie, zrobić w życiu coś dla siebie, wbrew temu co mówią inni, co wypada, co należy albo trzeba. Czasem mam wrażenie, jakbym dopiero co skończył studia, niedawno zaczął pracować, dopiero co wyemigrował z Polski, rzucił pracę, wyruszył w podróż dokoła świata, odwiedził ponad 90 krajów. Innym razem łapię się za głowę, ile to już lat minęło, ile po drodze się wydarzyło. Czas jest fajną materią, taką bezkresną i niedotykalną. Fajnie obserwować emocje swoje i innych. Elektroniczny pamiętnik staram się prowadzić w miarę systematycznie – to jedna z niewielu rzeczy, które w życiu robie naprawdę regularnie, bo zwykle na bakier u mnie z obowiązkowością. Czasem wracam do spraw np. sprzed roku i okazuje się, że gdy patrzę na tamten czas choćby z perspektywy dwunastu miesięcy, widzę, że był on naprawdę wypełniony. Myślę że gdyby nie ten blog, brakowałoby mi życiowego „pionu”. A tak zawsze mogę spojrzeć na przeszłość z dystansu i zobaczyć czy udało mi się zrealizować swój zamierzony plan, zweryfikować gdzie popełniłem błędy albo po prostu pamiętać o tych wszystkich miłych wydarzeniach, których byłem uczestnikiem.
Ten wpis został opublikowany w kategorii podróże i oznaczony tagami , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz