W sobotę po przylocie do Berna umówiłem się na szybko z K. Zrobiłem to niechętnie i nawet próbowałem wymyślić dobrą wymówkę, byleby się z tego spotkania jakoś wykręcić. Nie miałem ochoty na pranie mózgu, gdybanie i planowanie przyszłości a K. ma to do siebie, że jak się uprze to nie ma zmiłuj się, drąży temat do skutku aż będzie jej będzie na wierzchu.
Nie było mnie w Bernie raptem kilka tygodni. Schodzę do stacji RBS przy naszym domu a na peronie z 20 kobiet w burkach, obok kilkunastu śniadych murzynów i całe hordy rozwrzeszczanych kolorowych bachorów. Nie do wiary, że działo się to w naszej dzielnicy, lokalni mieszkańcy, głównie Szwajcarzy stali ściśnięci w jednej części peronu i w milczeniu obserwowali całą tę dzicz. Miny mieli nie tęgie. Jak tylko podjechał pociąg wsiedli do pierwszej części składu akurat tam gdzie siedzieli inni biali pasażerowie, kolorowi wsiedli z tylu…
K. zrobiła mi takie pranie mózgu że jak wróciłem do M., byłem przeszczęśliwy że nie będę musiał z nią rozmawiać przez najbliższe dwa tygodnie. Trochę mi dokuczała snując swoje teorie jak powinienem poprowadzić swoją ścieżkę kariery, dostać pracę w Szwajcarii by w marcu polecieć z nią na weekend do Dubaju. Bo niestety, wcale nie chodzi jej o moje ogólnopojmowane dobro i dobrobyt tylko o wspólne wakacje, gdzieś daleko w ciepłych krajach.
M. znowu wpadł w problemy finansowe, znowu pożyczyłem mu pieniądze i znowu pewnie nigdy ich nie zobaczę. Dziwnie się z tym wszystkim czuję, doszło do tego że pracując w Polsce to ja utrzymuje go w Szwajcarii.
Dodaj do ulubionych:
Lubię Wczytywanie…
Informacje o saberblog
sabera myśli zapisane, czyli internetowa ziemia obiecana współczesnego narcyza i lansera.
Jestem szczęściarzem, w czepku urodzony, z poukładanymi priorytetami, który podąża za swoją pasją. Lubię pisać bloga, bo w ten sposób obserwuję siebie i całą resztę. Udowodniłem sobie, że jestem człowiekiem wolnym i otwartym. To bardzo przyjemne uczucie, zrobić w życiu coś dla siebie, wbrew temu co mówią inni, co wypada, co należy albo trzeba.
Czasem mam wrażenie, jakbym dopiero co skończył studia, niedawno zaczął pracować, dopiero co wyemigrował z Polski, rzucił pracę, wyruszył w podróż dokoła świata, odwiedził ponad 90 krajów. Innym razem łapię się za głowę, ile to już lat minęło, ile po drodze się wydarzyło. Czas jest fajną materią, taką bezkresną i niedotykalną. Fajnie obserwować emocje swoje i innych. Elektroniczny pamiętnik staram się prowadzić w miarę systematycznie – to jedna z niewielu rzeczy, które w życiu robie naprawdę regularnie, bo zwykle na bakier u mnie z obowiązkowością. Czasem wracam do spraw np. sprzed roku i okazuje się, że gdy patrzę na tamten czas choćby z perspektywy dwunastu miesięcy, widzę, że był on naprawdę wypełniony.
Myślę że gdyby nie ten blog, brakowałoby mi życiowego „pionu”. A tak zawsze mogę spojrzeć na przeszłość z dystansu i zobaczyć czy udało mi się zrealizować swój zamierzony plan, zweryfikować gdzie popełniłem błędy albo po prostu pamiętać o tych wszystkich miłych wydarzeniach, których byłem uczestnikiem.
Ten wpis został opublikowany w kategorii
Szwajcaria i oznaczony tagami
praca,
Szwajcaria. Dodaj zakładkę do
bezpośredniego odnośnika.
Przyjaciół wybiera się samemu, a nieprzyjaciel wchodzi sam bez pytania. Ważne, że praca jest i dach nad głową.