Zmęczenie znowu dało o sobie znać, tyle jest tego wszystkiego do ogarnięcia, nie mam czasu podrapać się po tyłku bo latam od spotkania na spotkanie, szkolenia za szkoleniem, nie mam spokoju żeby móc usiąść i przejrzeć notatki. Nie wyobrażam sobie na razie jak będę wstanie pracować samodzielnie kiedy wszystko mi się już poukłada i zatrybi. Na dodatek Szwajcarzy wymyślili sobie że przylecą do nich przejąć część dodatkowych obowiązków po odchodzącym niebawem A. Nie mam za bardzo ochoty tam jechać bo nie czuję się jeszcze pewnie w podstawowych tematach a co dopiero brać na siebie więcej nowych obowiązków. Nie narzekam, ale sytuacja nie napawa mnie zbytnim optymizmem.
Od czwartku walczę z biurokracją, załatwiam jakieś pozwolenia, karty kredytowe, dosyłam kolejne dokumenty i świadectwa. Machina korporacyjna działa bardzo powoli a ja lubię efekty mieć id razu.
W weekend przywieźli mi zamówiony zestaw wypoczynkowy na balkon, składankę jego oraz wiercenie dziur w ścianach zajęło mi całą sobotę aż z bólu czułem wszystkie palce. Praca fizyczna pozwoliła mi jednak zapomnieć o pracy i odciągnąć myśli od rzeczy na które przecież nie mam żadnego wpływu. W wierceniu pomagał mi ojciec, wiem że darowanemu koniowi w zęby się nie zagląda, ale gdybym wiedział że aby wywiercić jedną dziurę zrobi w około trzy inne na pewno dwa razy bym się zastanowił nim poprosił go o pomoc.
M na razie nie przyjeżdża, bo jeśli faktycznie mnie wyślą do tej Szwajcarii, będę miał darmową podróż.
W sobotę wieczorem kiedy skończyłem wszystkie zaplanowane w mieszkaniu pracę przyszedł moment kiedy mogłem sobie powiedzieć: skończyłem, moje mieszkanie nareszcie wyglada tak jak to sobie zaplanowałem. Sącząc kolorowego drinka na balkonie upajałem się tą chwilą.
W długi weekend majowy pracuję. Po tym jak dostałem tydzień wolnego w czerwcu i mogę polecieć na tydzień do Miami, nie mam czelności prosić o więcej.
Może to korpo zajmuje dużo czasu, ale coś za coś. Ma się więcej na podróże i spełnianie marzeń.
Serdecznie pozdrawiam