Myślałem, że wyjazdy, przynajmniej na jakiś czas, dobiegły końca. Elastyczność i otwarta głowa okazały się mieczem obosiecznym: praca weszła mi na głowę i z butami. Oczekiwania były proste, ale bardzo brutalne – mam być gotowy zawsze, o każdej porze dnia i nocy, niezawodny, dyspozycyjny, gotowy w każdej chwili wywrócić swoje życie do góry nogami. Plany prywatne – do kosza. Życie osobiste – na pauzie. Byleby dowieźć temat, najlepiej na wczoraj, a potem paść na twarz, ale z satysfakcją, że mi się udało i że wszystko odbyło się na czas.
Nie narzekam i nie żałuję. Ostatnie miesiące były jak jazda bez trzymanki: intensywne, bez chwili nudy, pełne nauki i nowych doświadczeń. Podobała mi się ta adrenalina, ta niepewność, co przyniesie kolejny dzień. Na fali dobrego humoru, poczucia sensu i lekkiego samozadowolenia zgłosiłem się na wyjazd do Indii. Plan wydawał się idealnie skrojony pode mnie. Niestety spalił na panewce. I nagle nie muszę już kombinować, jak wyglądałoby życie i praca w Indiach. Nie zniechęciłem się do takich pomysłów, ale na ten moment nie mam ochoty zakładać rękawic i sprawdzać, czy znów dam radę. Po prostu chce usiąść, złapać oddech i przeżyć życie bez presji.
Coraz częściej nachodzą mnie myśli, że jedno wydarzenie pociąga za sobą kolejne. Czyjaś decyzja, przypadkowy zbieg okoliczności i po latach okazuje się, że to było czyste szczęście. Gdybym kilka lat temu nie poleciał z M. na urlop, nie wsiadłbym do samolotu do Bejrutu, gdybym nie poleciał do Bejrutu, nie usłyszałbym o Lupine. A bez Lupine nie byłoby Syrii, Pakistanu, Iraku, Libii, Afganistanu, Arabii Saudyjskiej ani wszystkich pięciu byłych republik radzieckich. I co najważniejsze – nie byłoby tylu fantastycznych ludzi na mojej drodze.
Podróże w odległe, czasem niebezpieczne zakątki świata przyniosły mi znajomości, które trwają do dziś i otworzyły zupełnie nowy rozdział w moim życiu. Na początku grudnia F. i P. przylecieli do mnie z Londynu na świąteczne jarmarki. Była kolacja, było włóczenie się po mieście, moje ulubione miejscówki i długie rozmowy do późna. A jak to bywa w takich chwilach pojawiły się nowe, wspólne plany podróżnicze: Bangladesz, Bhutan i Afryka Zachodnia, jeśli nie w przyszłym roku, to w 2027, bo potrzeba przygody, nawet jeśli chwilowo u mnie przycichnie, nigdy nie mówi ostatniego słowa.

Niech te pozytywne zbiegi okoliczności trwają i nie mam żadnych wątpliwości, że trwać będą, bo masz pozytywne nastawienie do życia. Tak trzymaj. Świat jest piękny chociaż czasami niebezpieczny
Cześć. Przypadek często układa najlepsze scenariusze. Wszystkiego przyjemnego dla Ciebie 🤗
I to tak właśnie jest, to nie wrażenie. Jedno zdarzenie, jedna pozornie błaha decyzja potrafi zmienić życie. Jeden moment, jedna osoba.. A o tych poważnych odważnych to już nie piszę i nie mówię;)
Wszystkiego spełnionego, tego co potrzebujesz, czego oczekujesz i o czym marzysz. Dużo radości i satysfakcji z tego co niesie Ci życie
Świat należy do odważnych i ambitnych uparciuchów, a Ty do nich na pewno należysz. Tak trzymaj!