Dziś po raz pierwszy wszedłem do swojego nowego biura. Po atrakcjach Barcelony muszę szczerze przyznać, że styl naszej siedziby określiłbym jako skromny, żeby nie powiedzieć późny Gierek…
Może jeszcze się coś zmieni, ale na razie musi nam to wystarczyć.
Widok J.L. czekającego przed wejściem do biura trochę mnie zaskoczył. Jakoś mi on nie pasuje do polskiej scenerii – nie zdążyłem się nawet zapytać, jakie są jego pierwsze wrażenia.
O 10 spotkanie z szefową. Trzyma nas na dystans, ale to dobrze – nie potrzebuje szefa, z którym miałbym się pouchwalać.
Nowa palarnia jest na balkonie tuż przy oknie jej gabinetu – nie jest to ogród japoński jak w Barsie, ale z drugiej strony też ma swój urok.
Dziś z przydziału dostałem wypasiony komputer, segregatory, koszulki, spinacze, nożyczki i kalkulator. Myślałem że do końca dnia tak nam zleci czas, na zupełnej bezczynności bo nie zapowiadało się by miała przyjść poczta z któregokolwiek kraju.
O 15 obudziliśmy się wszyscy i praktycznie do 19 pracowaliśmy już na najwyższych obrotach.
Nie obyło się bez obecności prasy, radia i tv. Moja morda kilkakrotnie pojawiła się w wiadomościach. Gdyby M. mi o tym nie napisała pewnie nawet bym o tym nie wiedział. Nawet babcia była dziś ze mnie dumna.
Z tv wparowało dziś takich dwóch – znam obu – padałki dziennikarki.
Poradziłem sobie jednak i chyba te nasze przypadkowe spotkanie nie wypadło najgorzej.
W pracy też znalazł się jeszcze jeden – na szczęście przegięty, więc nie grozi mi biurowy romans.
Jutro idę oglądać mieszkania, w środę chciałbym zobaczyć się z K&S bo dzwonili zainteresowani co u mnie, w czwartek będzie we Wrocławiu W.
Nie mogę się już doczekać jej przyjazdu…
w tv wygladasz niezle:)prawie jak w realu:)hahahaha