Dziewczyna z recepcji parokrotnie zostawiała mi wiadomość, że ktoś usiłował się ze mną skontaktować. Nazwisko nic nie mówiło, byłem zajęty, więc zwlekałem z oddzwanianiem na wskazany numer. Dopiero na koniec dnia, kiedy uporałem się z większością spraw sięgnąłem po zanotowany pośpiesznie numer. Ku mojemu zaskoczeniu w pierwszym zdaniu obcy facet zakomunikował mi, że ma dla mnie nową pracę. Byłem wciąż w biurze, dzwoniłem ze służbowego telefonu, obok siedziała szefowa – uznałem to za mało profesjonalne, więc szybko zakończyłem rozmowę. Kubeł zimnej wody widać go nie zraził, bo zadzwonił nazajutrz rano, na mój numer prywatny – wysłuchałem go a potem udając niewzruszonego obiecałem się zastanowić, choć w głębi duszy myślałem sobie, że facet spadł mi z nieba.
Według usłyszanej kiedyś teorii istnieją grupy aktywne, które lepiej radzą sobie z wymogami nowoczesnej gospodarki i grupy bierne, nierozumiejące nowego systemu i słabo adaptujące się do nowych oczekiwań. Do tego dużą rolę w zróżnicowaniu naszego społeczeństwa odgrywa swoista kultura narzekania, a zwycięzcy transformacji nalezą do tej grupy, która z kultury narzekania najszybciej i najłatwiej się wyzwoliła. Skoro od jakiegoś czasu narzekałem na swoją pracę postanowiłem coś na to zaradzić…
Do Zurychu pojechałem w czwartek z planem, że najpóźniej na koniec listopada złoże wypowiedzenie…
Razem z M rozpatrzyliśmy wszystkie za i przeciw i zgodnie uznaliśmy, że nie ma się nad czym zastanawiać. Odpowiadało mi stanowisko, odpowiadał mi Zurich i ogólnie proponowane warunki, nawet gdyby nie udało mi się ugrać niczego więcej to i tak byłoby jeszcze lepiej niż teraz. Skuszony propozycją starym zwyczajem przygotowałem się rozmowy, ale efekt wydawał się przesądzony…
Z międzynarodowego koncernu wyszła średniej wielkości firma, z wyjazdów mógłbym liczyć na wyprawy na Wyspę Mann, z rozwiązań IT mógłbym eksportować raporty z SAP do Excela i do woli ćwiczyć formatowanie tabelek i funkcje vlookup, z międzynarodowego środowiska miałbym szefa Anglika i CFO Irlandczyka, introduction byłoby zbędne, bo ten który przede tam pracował zwariował i został zwolniony, pozostali z działu pracują od mniej niż 3 miesięcy, bo wcześniejsza ekipa złożyła wypowiedzenia a jakakolwiek dokumentacja na temat tego co ktoś kiedyś robił nigdy nie istniała…
Na koniec usłyszałem, że jestem mocnym kandydatem, choć nie zadano mi nawet jednego pytania dotyczącego moich poprzednich zajęć…
Jeśli miałbym zmieniać prace i przenosić się z jednego ‘G’ do drugiego to wole zostać w tym który znam, przynajmniej wiem gdzie nie rozgrzebywać żeby nie było smrodku…W piątek gdy wszedłem do biura i usłyszałem stare problemy i narzekania oraz D tonem nie uznającym sprzeciwu żądającą wyjaśnień ucieszyłem się że tam jestem…
Tak patrzę sobie jeszcze w kalendarz i na najbliższe tygodnie i oczy mi się same cieszą i czym tu się w ogóle jeszcze przejmować…