Berno – dzień 663

Lecimy jutro do Teheranu a stamtąd do Shirazu i Isfahanu.
Bilety kupione w zeszłym roku były bodźcem, by cała wyprawa w ogóle doszła do skutku, trzeba było znaleźć przewodnika, zorganizować transport, hotele, załatwić wizę.
Dostać wizę do Iranu nie jest wcale taką prostą sprawą nawet, gdy korzysta się z pomocy lokalnego biura podróży. Najpierw wniosek musi zostać zaaprobowany przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych Iranu a dopiero potem można składać odpowiedni wniosek w konsulacie.
Nasze numery wiz przyszły na adres konsulatu w Bernie, choć mój brat zaznaczył w swoim wniosku, że będzie ubiegał się o wizę z Warszawie. W międzyczasie dostaliśmy informację, że potrzebują naszych życiorysów, które musieliśmy dostarczyć.
Czyjaś pomyłka spowodowała zamieszanie przy składaniu właściwych wniosków, bo urzędnik konsularny w Bernie usilnie odrzucał moją prośbę o wydanie wizy dla mojego brata. Nie wiem, co go ostatecznie przekonało by spróbował to załatwić, ale gdy usłyszałem że przesłanie numeru wizy z Berna do Warszawy zajmie im 2 tygodnie nie miałem, nic do stracenia, postanowiłem więc użyć wszystkich możliwych argumentów i płacąc za to 200 franków bez pokwitowania. Mój brat, choć fizycznie ani razu nie stawił się ze mną w konsulacie miał szczęście, bo wizy dostaliśmy. Był moment, gdy oddano mi jego pusty paszport twierdząc, że jako dziennikarz musi ubiegać się on o specjalną wizę i wtedy myślałem, że to już koniec. Napisałem jednak odpowiednie oświadczenie, podpisałem je w imieniu brata i wbili nam te wizy.

Granaz kazała mentalnie przygotować się na wizytę w kraju trzeciego świata, gdzie nic nie jest podobne, gdzie nie ma typowo zachodniej konsumpcji i znajomych marek.
Podobno będziemy zwracać sobą uwagę wszystkich wokół, bo w Iranie rzadko spotyka się cudzoziemców na ulicach.

Spełnia się moje kolejne marzenie.

Informacje o saberblog

sabera myśli zapisane, czyli internetowa ziemia obiecana współczesnego narcyza i lansera. Jestem szczęściarzem, w czepku urodzony, z poukładanymi priorytetami, który podąża za swoją pasją. Lubię pisać bloga, bo w ten sposób obserwuję siebie i całą resztę. Udowodniłem sobie, że jestem człowiekiem wolnym i otwartym. To bardzo przyjemne uczucie, zrobić w życiu coś dla siebie, wbrew temu co mówią inni, co wypada, co należy albo trzeba. Czasem mam wrażenie, jakbym dopiero co skończył studia, niedawno zaczął pracować, dopiero co wyemigrował z Polski, rzucił pracę, wyruszył w podróż dokoła świata, odwiedził ponad 90 krajów. Innym razem łapię się za głowę, ile to już lat minęło, ile po drodze się wydarzyło. Czas jest fajną materią, taką bezkresną i niedotykalną. Fajnie obserwować emocje swoje i innych. Elektroniczny pamiętnik staram się prowadzić w miarę systematycznie – to jedna z niewielu rzeczy, które w życiu robie naprawdę regularnie, bo zwykle na bakier u mnie z obowiązkowością. Czasem wracam do spraw np. sprzed roku i okazuje się, że gdy patrzę na tamten czas choćby z perspektywy dwunastu miesięcy, widzę, że był on naprawdę wypełniony. Myślę że gdyby nie ten blog, brakowałoby mi życiowego „pionu”. A tak zawsze mogę spojrzeć na przeszłość z dystansu i zobaczyć czy udało mi się zrealizować swój zamierzony plan, zweryfikować gdzie popełniłem błędy albo po prostu pamiętać o tych wszystkich miłych wydarzeniach, których byłem uczestnikiem.
Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii i oznaczony tagami , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Skomentuj

Proszę zalogować się jedną z tych metod aby dodawać swoje komentarze:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s