Przed wyjazdem postanowiliśmy spróbować przebukować nasze bilety do klasy biznes. M bardzo się ten pomysł spodobał i nie omieszkał zawczasu poinformować wszystkich naszych znajomych w jak komfortowych warunkach przyjdzie mu podróżować do Afryki Wschodniej. Ostatniego dnia w pracy skupiłem się na zamykaniu najważniejszych spraw i przygotowywaniu się na swój powrót. Pierwszego dnia po urlopie miałem lecieć poprowadzić szkolenia w Skandynawii. W biurze w Bernie miałem pojawić się dopiero za 3 tygodnie i wyjątkowo upajałem się tą myślą.
Pierwszy raz przed wyjazdem na urlop zdołałem zmierzyć się ze wszystkimi sprawami, pierwszy raz wychodząc pod koniec dnia z biura nie uciekałem cichaczem, nie skradałem się ukradkiem byleby nikogo nie spotkać w obawie że ktoś niespodziewanie poruszy niewygodny dla mnie temat. Renate i Joe zaproponowali spotkać się w Pradze pod koniec października – Joe przylatuje z San Francisco i byłaby okazja się poznać. Odległość i brak bezpośrednich kontaktów z moimi współpracownikami i przełożonym zaczynają dawać mi we znaki. Kristi niekoniecznie ma ochotę przylecieć do Szwajcarii a na moje wyjazdy do San Jose nie ma pieniędzy bo jest freeze. Czasami takie podejście do sprawy całkiem mi odpowiada bo mam wolną rękę i robię to na co tylko przychodzi mi ochota. Jestem w Europie sam, praktycznie pozostawiony bez kontroli. Kilka osób napomknęło mi że to trochę dziwne że nikt ze Stanów nie fatyguje się choć raz w roku spotkać się ze mną ale mnie przestało to dziwić już dawno. Mając do wyboru wyjazd do centrali do Stanów i wyjazdy do oddziałów w Europie raczej wybieram to drugie. Może uda mi się przekonać Kristi do projektów w Azji wówczas zacznę odwiedzać Singapur, Szanghaj i Tokio. Pomarzyć zawsze można…
Z jednej strony zostałem pozostawiony sam sobie i nic tylko się cieszyć, z drugiej przychodzi moment że nie mogę polecieć do takiej Pragi żeby spotkać się z kolega z którym od roku co regularnie rozmawiam przez telefon – uroki korporacji.
Swiss początkowo wpisał nas na listę oczekujących na upgrade do biznesu a dopiero przy odprawie zapewnili nas że podróż odbędziemy w bardziej komfortowych warunkach. M rozpierała duma, nieprzerwanie namiętnie wysyłał smsy do znajomych na zmianę z testując elektroniczne gadżety umieszczone w fotelu lotniczym co wywołało we mnie kpiąco drwiącą radość bo bez względu ile razy naciśnie się przycisk fotel złoży i rozłoży się tam samo…Lampką szampana rozpoczęliśmy lot do Dar es Salam.
Archiwum
Tagi
- amore
- Anglia
- Argentyna
- Australia
- Austria
- Azerbejdżan
- Bahrajn
- Bali
- Brazylia
- Chile
- Chiny
- Chorwacja
- Ekwador
- emigracja
- Estonia
- Fidżi
- Filipiny
- Finlandia
- Francja
- GH
- Gruzja
- Hawaje
- Hiszpania
- Holandia
- Hongkong
- Indie
- Iran
- Irlandia
- Islandia
- Japonia
- Kanada
- Karaiby
- Katar
- Kazachstan
- Kolumbia
- Laos
- Liban
- Malezja
- Malta
- Maskareny
- Mauritius
- Mądrości
- Nepal
- Niemcy
- Nowa Zelandia
- Oman
- Palau
- Panama
- Peru
- podróże
- Polinezja
- praca
- RTW
- Rumunia
- Serbia
- Seszele
- Singapur
- St. Maarten
- studia
- Szwajcaria
- Szwecja
- Tahiti
- Tajlandia
- tanzania
- Turcja
- USA
- Warszawa
- Wietnam
- Wrocław
- Wyspy Cooka
- włochy
- Zanzibar
- ZEA
- związek
- Łotwa