Okres przedświąteczny w działach finansowych należy do najgorętszych. Praktycznie nie wychodziłem z biura a jeśli już to tylko na szybki lunch albo żeby przez kilka godzin przespać się w domu, rzadko udawało mi się wyjść przed 19. Jak na złość niektórym przypominały się sprawy o których ja zdążyłem już dawno zapomnieć. I jeszcze ta pogoda, śnieg przez który odwołano loty, zamknięto lotniska – z ulgą odetchnąłem dopiero gdy zdążyłem na swój samolot do Stambułu a oczy zaświeciły mi się z radości gdy po wylądowaniu przywitało mnie +16 stopni i święty spokój.
Do tego miasta mógłbym przyjeżdżać nieskończenie wiele razy, prawie o każdej porze roku.
Znowu zatrzymałem się w Taksim, w swoim ulubionym hotelu Marmara, w pokoju z bajecznym widokiem na Bosfor, w miejscu w którym wszyscy mnie już znają i bez problemu wymawiają moje nazwisko. Hotel od grudnia przechodzi metamorfozę i podobno nie poznam wnętrz, gdy przyjadę tu w kwietniu.
Zamiast wyłącznie tkwić i pracować korzystałem z pogody, wygospodarowałem sobie trochę czasu na zwykły popołudniowy spacer bez celu i lunch w pojedynkę. Wieczorem zorganizowałem sobie towarzystwo nieskomplikowanego muskularnego kolegi o wyglądzie modela co pozwoliło mi się do reszty odprężyć i spokojnie wrócić do zaległej pracy.
Drugi wieczór w Stambule spędziłem równie sympatycznie i pracowicie, z pewnym przypadkowo poznanym podmiotem. Nic nie zapowiadało takiego obrotu spraw, ale po pierwszej wspólnej ”rozgrywce” okazało się że łączy nas więcej niż tylko temperament – i tak oto na prędce zorganizowane jednorazowe spotkanie zamieniło się w kolację przy świecach, z butelką wina, dyskusją o Japonii połączoną z oglądaniem zdjęć. Trafił mi się znawca win, erudyta, poliglota… albo przedstawiał siebie w jak najkorzystniejszych barwach, tylko po to żebym przeleciał go dwa razy tego samego wieczora.
Rzadko spotykam kogoś dla kogo tracę głowę i ulegam fascynacji, z drugiej strony nauczyłem się nie mieć złudzeń co do tego typu relacji i znajomości więc już nazajutrz w Monachium dałem sobie spokój, dla bezpieczeństwa postanowiłem zachować tylko dobre wspomnienia poprzedniego wieczora a pomogła mi w tym inna, nowopoznana pochodząca z Czech fascynacja, dla odmiany nie skazana głębszą myślą, która nie bawiła się w podchody ani konwenanse a na rzeczy znała się jak mało kto. Poza tym Le Meridien poraz drugi przyniósł mi szczęście.
W Wigilię dotarłem do Wrocławia i zamiast w hotelu postanowiłem zatrzymać się u brata. Odkąd młodszy brat kupił mieszkanie w sposobach oszczędzania upodobniał się do mnie samego sprzed lat: pozakręcane ogrzewanie, zimno w pokojach, w lodówce światło, reglamentacja żywności, zakazy i dziwne przyzwyczajenia.
Przed tym marazmem uciekałem w spotkania ze znajomymi byle jak najmniej czasu spędzać w jego iglo. Odkryłem na nowo bar w Sofitelu który był jedynym miejscem otwartym w pierwszy dzień świąt, do którego wyciągnąłem najpierw M, potem W wkupując się w łaski sympatycznej barmanki.
Na urodzinach S. spotkałem się z dziewczynami z dawnego wrocławskiego Beverly Hills, ich mężami i dziećmi. Niecodzienny to widok popatrzeć jak innym układa się w życiu, ucieszyłem się że pomimo tych wszystkich zmian wypracowaliśmy sposób spotykania się w niezmienionym gronie. Mężów mają udanych, zaradnych i czułych którzy nijak mają się do ich dawnych chłopaków playboyów z którymi kiedyś się zadawały.
W drugi dzień świąt przeniosłem się do Radissona gdzie panie z obsługi sprzątającej wprawiły mnie w osłupienie.
Ile razy zatrzymuje się w hotelu zwykle zostawiam napiwek, kilka miłych slow napisanych na kartce a czasem dodatkowo pudełko szwajcarskich czekoladek które zwykle wożę ze sobą. I tak wychodząc z pokoju zastąpiła mi drogę kobieta, przywitała się i powiedziała że cieszy się że znowu jestem ich gościem i że wszystkie dziewczyny ”walczą”o to która będzie sprzątać mój pokój. Hm niecodzienny to komplement albo to się nazywa mieć dobry PR…
Wracając do Zurychu byłem dziwnie podminowany że przestałem odbierać telefony od matki, świadomie zacząłem bojkotować znajomych i przyjaciół a ten dziwny stan trwa do dziś.
ostracyzm w wyniku podminowania
mam nadzieje, ze to już przeszło…
bylo minelo