Mierzi mnie typowe polskie myślenie, że wymaga się od dorosłego człowieka określonych zachowań, spinania się, bycia poważnym z racji wieku. Dostrzegam jak wartości chrześcijańskie uwłaczają ludzkiej godności, obrażają moją inteligencję, gdy wszędzie doszukujemy się boskiego planu, umierania za grzechy, „czegoś za coś”.
Kościół i politycy podsycają typowo polskie lęki, według tych ludzi zawsze ktoś chce nas okraść, ograbić, napaść na nas. Kolejne rozbiory, wojna, Rosjanie, a jak nie Rosjanie, to Niemcy, a jak nie Niemcy, to Żydzi i homoseksualiści rozsadzający nasz kraj od środka… Nienawidzę tego! Tej polskiej małostkowości, tych pierdolonych kompleksów wyssanych z piersi matki.
Politycy i Kościół pielęgnują nasze zacietrzewienie, naszą ksenofobię, tę okropną martyrologię. Udowadnianie sobie, że jesteśmy potęgą, że nie damy sobie pluć w twarz, jest absurdalne. Jesteśmy małym pieskiem, który szczeka na dużo potężniejszych i często mądrzejszych sąsiadów.
W Kościele przetrwała nasza tożsamość narodowa więc mamy to w genach, ale czasy się zmieniają, ludzie się zmieniają. Im bardziej cywilizowany kraj, tym mniej ludzi w kościołach. Pozycja Kościoła jest najsilniejsza w Afryce i Ameryce Południowej, czyli tam, gdzie ludzie nie mają niczego oprócz kilku szmat i paru kartonów. Nie mają w życiu doczesnym żadnej przyszłości, więc żyją iluzją tego, co zdarzy się później. Dziwisz się, że podczas zaborów, gdy Polak był na swojej własnej ziemi człowiekiem drugiej kategorii, ludzie zwracali się właśnie w kierunku wiary, która tę ich psią doczesność negowała? To przecież naturalne. Dlatego w krajach, gdzie ludzie są wykształceni i zamożni, gdzie mają olbrzymi potencjał i potrafią go realizować, religia odchodzi powoli w zapomnienie.
Polacy myślą schematami i trudno ich za to winić. Tak zostali wychowani, tym karmi ich telewizja, w ogóle nie słuchają tego, co się mówi do nich w telewizji. Widzą twarz, która jest ładnie upudrowana, i już, magia działa, nieważne, co próbujesz powiedzieć. Dlatego 95% tego, co pojawia się w mediach, to jakieś gówno, ochłapy rzucane ludziom, bezwartościowe strzępy informacji. Chodzi tylko o hasła, o to, żeby migotało, żeby było kolorowo i bogato.
Nie potrzebujemy meczetów, bo mamy centra handlowe – to są nasze nowe świątynie. Plastikowe i równie iluzoryczne, ale dostosowane do naszych potrzeb…