Słoneczną Szwecję opuszczałem ze spokojem i lekkością w sercu, wszystko odbyło się tak jak zaplanowałem, ze sporą dawką przyjemności. Po raz kolejny przekonałem się, że zasada szybkich i intensywnych powrotów jest skutecznym sposobem rozwiazywania trudnych zawiłych znajomości oraz leczenia wszelkich rozterek z tym związanych. Nie wiem czy kiedykolwiek jeszcze zawitam do Goteborgu, może kiedyś znowu przypadkiem. Lubię Szwecje, bo jako obcokrajowiec bez problemu mogę porozumieć się wszędzie po angielsku. Szwedzka mentalność jest podobna do szwajcarskiej stąd mało rzeczy jest w stanie mnie zirytować albo wyprowadzić z równowagi. Polak jest gościnny, przysłowie ‚zastaw się a postaw się’ przestaje tam obowiązywać. Typowy Szwed jest skromny, oszczędny i specjalnie dużej gościnności nie oczekuje od innych. Każdy zdaje się być rozsądnym domatorem, płaci za siebie a zwykły flirt odsłania jak faceci są tam bezjajowi i samowystarczalni.
Wizyta w polskiej stolicy pozwoliła mi wierzyć w lepsze jutro. Życie wciąż sprawia mi niespodzianki. Przyjemnie jest przekonać się, że istnieją nadal intrygujący faceci, że czyjeś towarzystwo mile zaskakuje, że w Polsce spotyka się takich, dla których stosunkowo łatwo można stracić głowę o ile oni nie zrobią tego wcześniej. Punkt widzenia mi się zmienił – chyba, że całą winą obarczyć kolorowe koktajle… hm z koprem, którego w końcu i tak mu nie pokazałem.
Wspaniale jest poczuć przez chwile, że można być szczęśliwym gdzieś indziej i w innych realiach. Powrót do Szwajcarii wywołał we mnie niepotrzebny smutek i przygnębienie, za dużo myślenia i wątpliwości – nie lubię się takiego. Czasami włącza mi się szwędacz a wraz z kolejno odwiedzanymi miejscami ogarnia mnie bezmiar dobroduszności – mam wtedy ochotę obdzwonić wszystkich starych znajomych i wygarnąć im to i owo a potem wspaniałomyślnie i iście teatralnie wszystko wybaczyć.
Czasem „niespodzianki” są całkowicie zaplanowane…. ale koniec końców są jednak wypadkową Czegoś/ Kogoś intrygującego, pociągającego, inteligentnego, trochę inaczej myślącego niż wszyscy. I uważaj na te „niespodzianki”, bo też czasem leczą kaca, niekoniecznie po kolorowych drinkach… i po pietruszce (bo to o nią chyba chodziło)…?
Masz racje, nie wiem czemu zajelo mi to to 2 dni by dojsc do tych samych wnioskow. W przyrodzie jak i miedzy ludzmi/ facetami na przypadki nie ma miejsca. To mozna bylo z latwoscia przewidziec biorac uwage caly wachlarz naszych atrybutow… A … i to mial byc koper, nie wiem czemu uparlem sie na ta pietruszke, wyszedlem na laika;)