Z Peru wróciłem naładowany pozytywną energią, do tego stopnia, że miałem ochotę nawet zacząć uczyć się hiszpańskiego i kupić kolejny bilet do Peru za rok.
Wałęsając się nieustannie po ziemi, tak naprawdę wcale nie wiem, dokąd zmierzam, jedyny sens, jaki w tym dostrzegam jest taki, że spełniam marzenia małego chłopca.
Czuję wolność, dobrobyt, cieszę się, że mogę sam o sobie decydować, że mam wpływ na swoje życie i własne wybory, że niewiele mnie ogranicza. Z drugiej strony odczuwam jakiś trudny do opisania nadmiar, ogromne obciążenie psychiczne, bo nadchodzi ten moment, kiedy czuję, że muszę znowu zdecydować, wybrać drogę na dalsze życie a …odczuwam bardzo osobliwy lęk przed podjęciem niewłaściwej decyzji.
Mam dopiero 34 lata, robię bilans zysków i strat a na to wydaje mi się być definitywnie za wcześnie. Zawodowo układa mi się całkiem dobrze: dobra praca, dobre zarobki, kariera, wirujący seks i kolorowy świat, ale czuję jak ta praca zabija mnie od środka, coraz częściej, bowiem chodzę sfrustrowany, łatwo daje ponieść się emocjom, zaczyna brakować mi elementarnej sympatii i serdeczności do ludzi, staję się chaotyczny i rozedrgany szybko się spinam i najchętniej bym komuś dokopał.
Poniekąd czuje się przytłoczony tym, co dzieje się w pracy.
Szefowa nie potrafi skutecznie zawalczyć o nasz dział, przez wszyscy cierpimy, procesy decyzyjne trwają u nas miesiącami a rzeczy na wczoraj zalegają tygodniami.
Ludzie przychodzą do mnie i marudzą, że moja szefowa nie odpowiada na ich maile a ja zmęczony jestem wylewaniem na mnie ich zali, najchętniej rzuciłbym pracę w pizdu, ale parę rzeczy zdaje mi się mnie powstrzymywać
Nieustannie analizuję i kalkuluję czy warto być lojalnym? Czy lojalność się opłaca? Czy raczej powinienem zmienić pracodawcę dla lepszego samopoczucia psychicznego, na wszelki wypadek żeby nie ugrzęznąć na cieplej posadce i nie dostać etykietki specjalisty jednej firmy?
Ewidentnie ostatnio nie radzę sobie z samym sobą, z tym stanem, nie potrafię znaleźć dobrego rozwiązania i zadręczam się myślami. Bo wiedzę nowe możliwości, nauczono mnie żeby wykorzystywać każdą nadarzającą się okazję, by osiągnąć w życiu ‘’sukces’’ satysfakcję i spełnienie. Niby przytłaczała mnie świadomość, że wiem, jak będzie wyglądało moje życie za 10 lat z drugiej boję się ryzykować. Waham się przy podejmowaniu decyzji, boję się, że nietrafione wybory zaważą na moim życiu. Brakuje mi tylko pomysłu jak pokierować dalej swoim życiem, by żyć długo i szczęśliwie…