K wpadła do biura jak po ogień, bidulce wydawało się, że lot z Singapuru do Zurichu trwa 6 godzin a nie 12 więc jak ją zobaczyłem była już po 3. kawie albo innym wzmacniaczu, bo nie chciała zasnąć. W Kalifornii ciepło, w Singapurze tropikalny upal, więc pojawiła się w letnich klapeczkach, cienkim T-shircie i lekkich spodniach zapominając, że w Szwajcarii mamy już jesień i 0 stopni o poranku. Żal mi było mojej grubej sierotki, potarganej, zmarzniętej, niewyspanej i skołowanej różnicą czasu, zabrałem, więc na pasze do restauracji, zaserwowałem talerz gorącej zupy i smażone kartofle z parówkami i patrzyłem jak uszy się jej trzęsą ze szczęścia pałaszując te szwajcarskie delicje. Okrutne to było, ale odczuwałem pewnego rodzaju satysfakcję widząc ją taką zmaltretowana podrożą służbowa dookoła świata. Rozmawialiśmy ze sobą potem w sali konferencyjnej góra 3 godziny, po czym przyznała, że jet leg daje jej się we znaki i marzy żeby się walnąć do lóżka i zasnąć. Dostała buziaka na drogę i tyle ją widziałem…
K przywiozła mi njusa. Dostałem awans. Na oficjalny list musze jeszcze poczekać, ale VP przyklepał już moją promocję i teraz nic tylko czekać aż słowa zamienia się w czyn i znajdą odzwierciedlenie w comiesięcznych przelewach na konto. Dobra wiadomość pozwoli mi na jakiś czas zapomnieć o niedogodnościach w pracy i znieczuli na bałagan dziejący się wkoło.
M. na razie nic jeszcze nie mówiłem, bo po pierwsze, nie mam jeszcze nic na papierze a dwa jak znam życie zaraz kupiłby nowy komplet wypoczynkowy, lampy, albo inną zupełnie niepotrzebną nam w domu pierdołę, byleby tylko spożytkować dodatkowe środki.
Przez ostatni miesiąc przeżywam fascynacje Warszawą, zawitałem w niej czterokrotnie za każdym razem wyjeżdżając z mega bananem na ustach i jutro lecę tam znowu ciesząc się jak nastolatek na spotkanie z whyme.
Ale, żeby nie było że jest wyłącznie cudnie, słodko pierdząco, kasa się leje strumieniami, wirujący seks, fajne dupy i zero problemów to odwołali mi projekt w Emiratach. Zamiast grzać tyłek w listopadzie na plaży w Dubaju będę go sobie odmrażał w Kijowie. Kijowo…
Hm, nie wiedziałem, że cieszyłeś się, jak nastolatek. Chyba ostudziłem trochę Twoją radość? Mam nadzieję, że nie…
Cieszylem sie i ciesze sie nadal, mam niedosyt i chcialbym znowu.
Nie ostudzil mnie nawet pierwszy snieg.. Na sama mysl to robi mi sie goraco
Tu śniegu brak, wręcz przeciwnie, złota, polska jesień, jak mawiał Klasyk, jeden z drugim. Chcę się zamknąć w komnacie, w Opinogórze lub innej Żelazowej Woli, jak Klasyk, chłonąć jesień, sztukę, chwilę… Chyba brakuje mi tego „czegoś”, co ulotne, możliwe i dokonalne na Hożej 25 lub pl. Zawiszy…. Spontan, a może plan? Już sam nie wiem. Ciągle wszystko planuję, nawet bzykanie planuję. Czy to normalne…?
Nie, ale to sie leczy…
Najlepsza metoda walki z tym czyms to poddanie sie chwili.
Rozwaz jedynie czy osobnik ma te cechy ktore cie ppciagaja…