Całkiem inna ucieczka

Nie uważam się za bumelanta i birbanta. Po prostu czasem człowiek nie ma kontroli nad niektórymi rzeczami. One się po prostu dzieją, niejako same. Prawda?

Wydaje mi się, że każdy znajdował się kiedyś w takiej sytuacji. 

Nie mamy kontroli nad wszystkim. A już na pewno nad swoim życiem. Moje zdecydowanie nie układa się tak jak powinno. Powiem więcej, układa się dokładnie tak jak układać się nie miało.

Gdy człowiek jest młody wydaje mu się, że wszystko będzie inaczej, że coś osiągnie. Życie potem weryfikuje te młodzieńcze brednie. Marzenia – młody człowiek właśnie tym się żywi: planami, tym co będzie, tym co według niego ma być. Każdemu wydaje się, że z nim będzie inaczej, akurat z nim. Każdemu się tak wydaje. Ja nie jestem wyjątkiem… No i potem miesiące a potem lata płyną. Człowiek podejmuje kilka niezbyt trafnych decyzji i nagle znajduje się w tym samym gównianym miejscu co jego bliscy a po marzeniach nie ma ani śladu.

Uciekłem z pracy. Już w drodze do Miami wiedziałem, że stanę na głowie, ale w poniedziałek nie wrócę do tego pierdolnika. Nie mój cyrk, nie moje małpy, gdziekolwiek nie dotknąć zaraz trąca  fermentem, odgrzebywanie starych tematów kojarzy mi się w grzebaniu w śmierdzącym kuble na śmieci, nikt nic nie wie, nikt nic nie wyjaśnia, a terminy się piętrzą. Za stary i za wygodny jestem, żeby chcieć się wykazywać i rzeźbić po 14 godzin na dobę w tym gównie, z którego i tak nic nie ulepię. Zdałem sobie sprawę jak ważna jest dla mnie dobra atmosfera w pracy, odczuwanie przyjemności z wstawania codzień rano, żeby pójść do biura i usprawniać czyjeś procesy. Może i jestem zmanierowany, ktoś młodszy, mniej doświadczony pewnie tak szybko by się nie poddał, tyle że ja nie mam noża na gardle i mogę pozwolić sobie na wybór lub jak kto woli wygodnictwo.

Pierwszy lekarz spuścił mnie na drzewo, nie zraziłem się chwilowym niepowodzeniem i uzbrojony w doświadczenie z pierwszej wizyty, poszedłem do innego. Dwutygodniowe L4 dostałem od ręki, potem następne, bez odpowiadania na setki głupich pytań i tłumaczenia się dlaczego jest mi źle. Najtrudniej zrezygnować z dobrej pensji, ale coś za coś.

Pieprzy mi się wszystko i nie jest mi z tym do śmiechu. Wdepnąłem w niezłe gówno i teraz ciągnie się za mną niezły smród.

Co jakiś czas dostaje smsy z pracy. Ich ton zmienia się z miłych i łagodnych po coraz bardziej kategoryczne i wrogie. W dupie mam ich ultimatum i tak tam nie wrócę. Jak sobie pomyśle ile razy wcześniej tam aplikowałem, mam ochotę dać sobie teraz z liścia.

Dni mijają mi na odwiedzinach u znajomych, robieniu dzięsiątków kilometrów na rowerze, wyjściach do kina albo na zakupy. Pierwszy raz od ponad dekady uciekam, ale nigdzie nie wyjeżdżam, choć kusi mnie by kupić bilet na Hawaje albo do Nowej Zelandii tyle tylko ile można uciekać.

Informacje o saberblog

sabera myśli zapisane, czyli internetowa ziemia obiecana współczesnego narcyza i lansera. Jestem szczęściarzem, w czepku urodzony, z poukładanymi priorytetami, który podąża za swoją pasją. Lubię pisać bloga, bo w ten sposób obserwuję siebie i całą resztę. Udowodniłem sobie, że jestem człowiekiem wolnym i otwartym. To bardzo przyjemne uczucie, zrobić w życiu coś dla siebie, wbrew temu co mówią inni, co wypada, co należy albo trzeba. Czasem mam wrażenie, jakbym dopiero co skończył studia, niedawno zaczął pracować, dopiero co wyemigrował z Polski, rzucił pracę, wyruszył w podróż dokoła świata, odwiedził ponad 90 krajów. Innym razem łapię się za głowę, ile to już lat minęło, ile po drodze się wydarzyło. Czas jest fajną materią, taką bezkresną i niedotykalną. Fajnie obserwować emocje swoje i innych. Elektroniczny pamiętnik staram się prowadzić w miarę systematycznie – to jedna z niewielu rzeczy, które w życiu robie naprawdę regularnie, bo zwykle na bakier u mnie z obowiązkowością. Czasem wracam do spraw np. sprzed roku i okazuje się, że gdy patrzę na tamten czas choćby z perspektywy dwunastu miesięcy, widzę, że był on naprawdę wypełniony. Myślę że gdyby nie ten blog, brakowałoby mi życiowego „pionu”. A tak zawsze mogę spojrzeć na przeszłość z dystansu i zobaczyć czy udało mi się zrealizować swój zamierzony plan, zweryfikować gdzie popełniłem błędy albo po prostu pamiętać o tych wszystkich miłych wydarzeniach, których byłem uczestnikiem.
Ten wpis został opublikowany w kategorii praca i oznaczony tagami . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

5 odpowiedzi na „Całkiem inna ucieczka

  1. trollatrolla pisze:

    nic nie wiem o Tobie, znam cię z kilku ostatnich wpisów zaledwie, ale wydaje mi się, że masz rację.
    Praca to tylko i aż 1/3 naszego życia. Nie ma sensu ładować się w pracę, która nie daje satysfakcji a sprawie że człowiek czuje się umęczony i przygnieciony, no chyba, że ma się nóż na gardle, ale ty go raczej nie masz.
    Więc odpoczywaj i nie daj się zastraszyć 😀

  2. salmiaki pisze:

    O właśnie! Podpisuję się pod Trollą. A że już wcześniej Ci wspomniałam, że jesteś odważny, to teraz tylko dodam, że wiem, że sobie poradzisz.

  3. Można i tak… W końcu to Twoje życie.

Odpowiedz na Starszy Wajchowy Anuluj pisanie odpowiedzi

Proszę zalogować się jedną z tych metod aby dodawać swoje komentarze:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s