Z dużą regularnością, średnio co dwa tygodnie, moje weekendy rozpoczynają się w niedzielę wieczór o 18, w momencie kiedy kończę zajęcia na studiach i mogę wyłączyć komputer. Sam sobie zgotowałem ten los, w końcu na studia MBA zapisałem się z własnej, nieprzymuszonej woli. Z perspektywy czasu nie żałuję, przynajmniej nie spędzam weekendu w totalnym odrętwieniu, na nic nierobieniu, alternatyw i tak brakuje ze względu na restrykcje, a że potencjalnie podnoszę kwalifikacje zawodowe, to akurat jest mi na rękę. Jeśli na coś narzekam to wtedy kiedy w piątek wieczorem miałbym ochotę pomyśleć miło o weekendzie, zrelaksować się i przypominam sobie, że weekend mam zaplanowany od 8 do 18 a w poniedziałek niestety do pracy. Decydując się na powrót na ścieżkę edukacyjną, nie myślałem, że to będzie to taka intelektualna orka, zakładałem, że wgram się na telekonferencje, przedmiot zaliczę za obecność a tutaj okazuje się, że każą mi myśleć, uczyć się, czytać, pracować w domu, robić case study i się wykazywać…
Zacząłem czytać mądre książki: Projekt Feniks, Metoda czarnej skrzynki – czytam po 2 trzy książki jednocześnie. Czytam w drodze do biura, albo siedząc wygodnie na sofie przy lampce wina, wymiguje się czasem od zajęć zawodowych żeby poczytać albo żeby trzaskać szkolenia UiPatha. Developerem, programistą ani analitykiem nie planuję zostać, ale zrozumieć język osób specjalistów na to akurat mam chrapkę.
Tak szczerze – gdyby nie studia, chyba zupełnie bym oklapł. Do biura nie jeżdżę, do pracy się nie przykładam, nie podróżuję, znajomych nie widuję, w ogóle żeby gdzieś wyjść potrzebuję pretekstu a tych coraz mniej bo nawet E.Leclerc dowozi mi zakupy do domu i na czas. Intelektualny wysiłek pomaga utrzymać mi względny poziom.
B zmęczona pandemią, protestowaniem, rządowymi ograniczeniami, ciągłym stresem postanowiła rzucić wszystko w diabły i przeprowadzić się gdzieś daleko. Wyczytała, że gdy na początku XX wieku szalała hiszpanka, najmniej dotknięci chorobą byli ci, zamieszkujący samotne, dalekie wyspy. Od ponad dwóch miesięcy mieszka na Zanzibarze i zaczyna układać tam sobie swój nowy świat i porządek. Sprzedała auto, rzuciła pracę, wyzbyła się zbędnych przedmiotów z mieszkania, spakowała się w dwie torby i poleciała do Afryki. Wciąż traktuje ten jej pomysł z przymróżeniem oka, bardziej jako fanaberię, opinie które wygłasza o wirusach, lockdownie, testach na ludziach, szczepionkach, teoriach spiskowych sprawiają, że uśmiecham się jedynie w myślach kiedy z takim przejęciem opowiada mi co nas czeka, ale za bardzo ją lubię, żeby zerwać z nią teraz nagle kontakt.
Kilka dni temu zmieniłem numer telefonu. Miałem przemożną potrzebę odcięcia się od co poniektórych osób, historii i spraw. Wyciąłem 1/5 kontaktów, bo albo z nimi od lat nie rozmawiałem albo nie chcę, żeby do mnie pisali ani mnie wkurzali. Przesadnie bawiłem się w dyplomację. Poukładałem sobie w głowie, że skoro pierwsze spotkania z niektórymi były pomyłką, to następne byłoby torturą. To dziecinne, niedojrzałe i głupie może sam jestem trudny, pełen oburzenia i pretensji do świata, ale liczy się efekt końcowy – poczułem się dużo dużo lepiej.
Tez mam chęć do zmian. Ciekawe, czy będę na tyle odważna. Żyj w zgodzie ze sobą. Tak myślę. Wszystkiego dobrego!
Jak się skończy ta zima, lockdowny, obostrzenia, otworzą hotele i restauracje to się widzimy, prawda?😁 Aktualnie Wrocław ma do zaoferowania zaspy śniegu, smog, iluminacje świetlne w Ogrodzie Botanicznym albo Zamku Topacz więc się nie śpiesz.
Na iluminacje w Ogrodzie Botaniczny mógłbyś mnie zabrać ☺ Choć nie…za zimno. U mnie sypie śnieg. Dobrze, że nie muszę dziś nigdzie jechać, bo auta poruszają się po drogach w żółwim tempie.
Niech ta zima, lockdowny i obostrzenia się kończą, bo się wykończyć można 😷
Super, że poukładałeś sobie trudny dla wszystkich czas dodatkowymi zajęciami. Wprawdzie MBA to nie bułka z masłem, ale do wyzwań jesteś przyzwyczajony.
Na Wyspie Korzeni ceny utrzymania są dość wysokie, o tym także trzeba pamiętać.
Serdeczności