…okazał się nieoczekiwanie absorbujący. Zapracowany byłem w robocie, bo zobowiązałem się przed samym sobą pozamykać tematy dotyczące nowego projektu. Nie chciałem do tego wracać po powrocie, bo jak znam życie po powrocie z urlopu odkopuje się przede wszystkim z maili albo naprawiam rzeczy, które ktoś niepojętny zdecydował za mnie.
Towarzysko narzekać nie mogłem, mój dom zamienił się w tramwaj, ciągle ktoś wchodził i wychodził, niektórzy zostawali dłużej, innych trzeba było wyganiać, bo inaczej zostaliby na całą noc. Tydzień temu przeholowałam, bawiłem się przednio ale poranek był bardzo ciężki. Do domu wróciłem przed po 5, spałem do południa a potem cudem zwlekłam się z łóżka na rower, bo inaczej zgniłym z nic nierobienia. Umówiłem się z A. na koncert do Ovo, jak byłem w drodze zadzwonił brat szukający atrakcji na wieczór, potem B, koniec w końcu wylądowaliśmy wszyscy w Orzo skąd przenosiliśmy się później z baru do baru. Ostatnie miejsce mnie zgubiło, jestem głupią torba której życie niczego nie nauczyło. O 2 nad ranem zachciało mi się shota o mocy 60%, potem 80% i nic mi nie było wiec postanowiłem wrócić do domu. Przeszedłem raptem z 300 metrów kiedy moc trunku dała się we znaki i w konsekwencji szedłem podtrzymując się obiema rękami o mury kamienic. B musiał chwycić mnie pod ramię i odprowadził do domu, bo nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Rano ból głowy był nie do zniesienia, ale miałem to na co zasłużyłem.
Gdyby nie B cala sobotę spędziłbym w łóżku, wyciągnął mnie jednak na rower, przejechaliśmy ponad 40 kilometrów z Wrocławia do Siechnic i z powrotem i choć początkowo wydawało mi się to wysiłkiem ponad moje siły, to wyszło mi to jedynie na dobre.
…ten poranny ból głowy…to niezbyt sympatyczne wpomnienie poprzedniej, skądinąd …. sympatycznej nocy. 😂😂😂
Za wszystko co przyjemne przychodzi nam zapłacić 😂😂😂
Nic nie rozumiem, to mózg nie podpowiedział: stop?
Serdeczności
Nie