Życie jest tym, co cię zaskakuje, gdy masz inne plany…

Weekend minął mi na pełnym relaksie, bez stresu, przymusowych robót, zakupów, sprzątania, mycia garów, czy jakichkolwiek obowiązków, długo spałem i godzinami wylegiwałem się w łóżku oglądając zalegle filmy i seriale, bo nigdzie nie musiałem się śpieszyć. W piątek wpadły do mnie do domu dziewczyny z dawnej pracy, było wino, zestaw sushi oraz porcja korporacyjnych plotek. Jeśli w zeszłym tygodniu miałem jeszcze jakieś wątpliwości czy nie zadzwonić do byłego szefa, uderzyć w wysokie tony, położyć uszy po sobie, skomleć i zapytać się czy mógłbym wrócić, to po tym co usłyszałem chyba wolę mój przymusowy obóz pracy, przynajmniej więcej płacą. Tam wciąż traktują człowieka trochę lepiej ale tylko trochę niż niewolnika na polu bawełny w Alabamie. Na samą jednak myśl o zbliżającym się poniedziałku i następnych pięciu bardzo długich dniach, dostaję białej gorączki i chce mi się rzygać. Będę słuchał lukrowanej korpo papki ukrywającej zgniliznę, pan Niemiec będzie mnie wbijał w jakąś klatkę, w której jako pracownik czuję, że zdycham a ja całą swoją energię będę tracił jak tę swoistą klatkę rozwalić. Na dodatek z nowym pracodawcą zupełnie nie widzę możliwości rozwoju dla mnie ani dla moich kompetencji ani dla mnie ani dla „budowania lepszego świata pracy”. Wpakowałem się w zawodowy kanał podobnie jak kilka lat temu przyjmując ofertę pracy w szwajcarskim banku o szumnym motto „czyny a nie słowa”.

Dwa tygodnie temu aplikowałem o pracę do międzynarodowej organizacji z branży służby zdrowia. Jestem już po dwóch, całkiem obiecujących rozmowach i teraz czekam na finalny wynik tych spotkań. Szczerze, innych opcji zbytnio na razie nie mam, dodatkowy stres paraliżuje mi codzienne życie, bo nie wiem w jakiej sytuacji będę na koniec lutego. A ja już bardzo szeroko pojechałem, bo sobie expo w Dubaju na marzec zaplanowałem, weekend i zakupy w Londynie, wakacje na Wyspach Owczych, safari w Parku Krugera, kupno większego mieszkania i mini morrisa z opuszczanym dachem a tu jebudu banalna rzeczywistość z impetem skutecznie sprowadziła mnie na ziemię, że zacząłem liczyć swoje oszczędności.

Informacje o saberblog

sabera myśli zapisane, czyli internetowa ziemia obiecana współczesnego narcyza i lansera. Jestem szczęściarzem, w czepku urodzony, z poukładanymi priorytetami, który podąża za swoją pasją. Lubię pisać bloga, bo w ten sposób obserwuję siebie i całą resztę. Udowodniłem sobie, że jestem człowiekiem wolnym i otwartym. To bardzo przyjemne uczucie, zrobić w życiu coś dla siebie, wbrew temu co mówią inni, co wypada, co należy albo trzeba. Czasem mam wrażenie, jakbym dopiero co skończył studia, niedawno zaczął pracować, dopiero co wyemigrował z Polski, rzucił pracę, wyruszył w podróż dokoła świata, odwiedził ponad 90 krajów. Innym razem łapię się za głowę, ile to już lat minęło, ile po drodze się wydarzyło. Czas jest fajną materią, taką bezkresną i niedotykalną. Fajnie obserwować emocje swoje i innych. Elektroniczny pamiętnik staram się prowadzić w miarę systematycznie – to jedna z niewielu rzeczy, które w życiu robie naprawdę regularnie, bo zwykle na bakier u mnie z obowiązkowością. Czasem wracam do spraw np. sprzed roku i okazuje się, że gdy patrzę na tamten czas choćby z perspektywy dwunastu miesięcy, widzę, że był on naprawdę wypełniony. Myślę że gdyby nie ten blog, brakowałoby mi życiowego „pionu”. A tak zawsze mogę spojrzeć na przeszłość z dystansu i zobaczyć czy udało mi się zrealizować swój zamierzony plan, zweryfikować gdzie popełniłem błędy albo po prostu pamiętać o tych wszystkich miłych wydarzeniach, których byłem uczestnikiem.
Ten wpis został opublikowany w kategorii Uncategorized. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

4 odpowiedzi na „Życie jest tym, co cię zaskakuje, gdy masz inne plany…

  1. salmiaki pisze:

    Pierz i prasuj…

  2. Lucia pisze:

    Tak prasowanie pomaga pozbierać myśli. A więc prasuj. I nie odpuszczaj w szukaniu nowej pracy.❤️

  3. Ultra pisze:

    Szukanie daje nadzieję, że jeszcze gramy w tej grze, więc praca wcześniej czy później dotrze do Twoich stóp 🙂
    Ale jak przeczytałam o planach Dubaju, Wysp Owczych, kupna mieszkania i morrisa z opuszczanym dachem, to myślę, że jedna praca nie wystarczy, trzeba przynajmniej trzy etaty… 🙂
    Serdeczności

Skomentuj

Proszę zalogować się jedną z tych metod aby dodawać swoje komentarze:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s