Rodzice i znajomi pana młodego dokonali cudu przekształcając zwykłe sale w Domaine de Monteret w pięknie udekorowane pomieszczenia gdzie wieczorem zasiedli weselni goście. Kathrin i Ryan świetnie poradzili sobie z logistyką – najpierw odbierając wszystkich z lotnisk i dworców a potem na drugi dzień dowożąc do restauracji nad jeziorem.
Przy moim stoliku wszyscy mówili po angielsku, były stoliki gdzie obowiązywał tylko niemiecki albo francuski – nikt nie został pozostawiony sam sobie, o każdego gościa zadbano w jednakowy sposób. Daniela, Phila, Simone okazali się być bardzo otwartymi ludźmi. Simone zaskoczył mnie wypytując mnie o rodzime „kaczory”. Bruno, Rico, Kiwi, Michelle, Lisa, David i Holger skutecznie zapadli mi w pamięci swoim ekspresyjnym zachowaniem, dowcipami, celnymi uwagami spowodowanych pośrednio dużą ilością wypitego wina. Bruno zaskoczył mnie swobodą, z jaką przeskakiwał z angielskiego na niemiecki i francuski, prowadził jednocześnie kilka rozmów i jakby we wszystkich językach… Pokaz slajdów z dzieciństwa państwa młodych była miłą odskocznią między posiłkami, ale i tak nic nie pobiło filmu, który nakręciły druhny panny młodej. Przygotowały olbrzymią tablicę w środku, której wkleiły zdjęcie Kathrin a wokoło niej 10 fotografii mężczyzn m.in. pana młodego, brata, kolegów z pracy i studiów. Wszyscy widoczni na zdjęciach obecni byli na weselu. Potem z kamerą udały się na spacer po Zurychu wypytując napotykanych przechodniów, który z mężczyzn widocznych na zdjęciu, ich zdaniem, będzie przyszłym panem młodym i dlaczego. Opinie były różne. Pierwszej poprawnej odpowiedzi udzielił jakiś niepełnosprawny autystyk, którego wskazujący palec zatrzymał się na fotografii Ryana. Najciekawiej poszło z Włoszką, która tak wczuła się w swoją rolę, że skomentowała każdego faceta ze zdjęcia. Jednych wykluczyła za domniemane pedalstwo, innego za zły gust ubierania się, a Ryanowi dostało się za otyłość, brzydactwo, bo nie dotknęła by takiego nawet patykiem. Wywołało to salwy śmiechu…