Wczoraj rano przyjechała do mnie matka. Jak zakładałem jej wizyta ma charakter na pograniczu kontroli i inspekcji. Nie przeszkadza mi to ani nie irytuje bo przywiozła mi polskiej kiełbasy, kabanosy i butelkę żubrówki a takich frykasów nie dostałbym tutaj za żadne pieniądze. Wcześniej musiałem się nasłuchać jak to schudłem, że znowu zgoliłem sobie włosy na zero, że kiedyś zabije sie jak będę tak jeździł na moim rowerze i jakie pomysły to ona ma na przemeblowanie mojego mieszkania, które naturalnie zaraz zaczęła urządzać po swojemu Przyjechał także mój długo wyczekiwany rower z całym osprzętem więc jak tylko zdejmą mi szwy zamierzam poważnie zająć się rowerowymi eskapadami. Pierwszy dzień spędziliśmy zwiedzając miasto i sklepy gdzie wkółko powtarzała jak tutaj jest drogo (a jak niby ma być przeciez to Szwajcaria…)potem na balkonie w cieniu markizy, wlewaliśmy w siebie wino i wpychaliśmy w siebie niesamowite ilości najbardziej śmierdzących pleśniowych serów. Byłoby cudownie miło gdyby matka nie wykorzystała sytuacji i nie zaczęła swojego przesłuchania pt. która laska aktualnie startuje do mnie w biurze, która się we mnie kocha, kiedy sie ustatkuję i jak wydam swoje ciężko zarobione tutaj pieniądze bo ona widziała już piękne mieszkania na jednym z nowych osiedli na obrzeżach Wrocławia które na pewno by mi sie spodobało i byłoby cudownym domem dla mnie, mojej żony (jakiejś księżniczki) i dzieci… Uśmiechałem się i przytakiwałem głową myśląc w głębi serca: po moim k…a trupie.

W niedzielę pojechaliśmy do Lucerny, była ładna pogoda i szkoda byłoby spędzać taki dzień w domu.

Lucerna jest zupełnie inna niż moja pożal się Panie Boze stolica. Ładnie położona, pełna młodych ludzi, turystów i życia.

Berno to zapyziałe miasto w którym nic sie nie dzieje a po ulicach chodzą emeryci i renciści…

jadzia rules;-)
A ja nie mam wymowki dla mamy…bardziej dla ojca! Martwi sie o mnie, wiem od siostry. Wiesz, 25 lat, ciagle sama, z daleka od mamy taty, na tzw „wlasnym” tu i teraz….No ale co ja moge? Zaden mnie nie chce…tzn ten, ktorego ja moglabym chciec! Ale coz….zadna ze mnie ksiezniczka, czasami tylko zachowuje sie jak ksiezna! 😉
Buzka Saberku