W związku z nowymi projektami szykuję się do europejskiego tournee: Zurych – Paryż – Londyn – Dublin – Berlin – Zagrzeb.
Koleżanka zapytała mnie czy nie boje się publicznych wystąpień.
Lubię ten dreszczyk na chwilę przed prezentacją, kiedy wychodzę przed grupą słuchaczy. Nigdy nie zaczynam mówić od razu tylko czekam i rozglądam się po sali, patrząc jakby zuchwale ludziom w oczy. Dla jednych może wydawać się to chwilą zwątpienia i podwyższonego stresu (może z wrażenia zapomniałem tekstu) a ja upajam się chwilą – niech sobie ludzie na mnie trochę popatrzą… Ponoć nie widać w mojej postawie lęku, wycofania, czuć tylko siłę.
Niestety nie jest to aż takie proste. Jakkolwiek by się było zakorzenionym w swoim środowisku, każde życie ”publiczne” ma to do siebie, że jest się pod ostrzałem a spojrzenia tak strasznie zintensyfikowane, zwielokrotnione, przedłużone powodują pewien rodzaj dyskomfortu. To trochę tak, jakby się nago szło przez centrum handlowe…
You walked into the party
Like you were walking onto a yacht
You had strategically dipped below one eye
Your scarf it was apricot
You had one eye in the mirror
When you watched yourself gavotte
And all the girls dreamed that they’d be your partner
They’d be your partner and
You’re so vain
You probably think this song is about you
You’re so vain
I’ll bet you think this song is about you
Don’t you don’t you
Dodaj do ulubionych:
Lubię Wczytywanie…
Informacje o saberblog
sabera myśli zapisane, czyli internetowa ziemia obiecana współczesnego narcyza i lansera.
Jestem szczęściarzem, w czepku urodzony, z poukładanymi priorytetami, który podąża za swoją pasją. Lubię pisać bloga, bo w ten sposób obserwuję siebie i całą resztę. Udowodniłem sobie, że jestem człowiekiem wolnym i otwartym. To bardzo przyjemne uczucie, zrobić w życiu coś dla siebie, wbrew temu co mówią inni, co wypada, co należy albo trzeba.
Czasem mam wrażenie, jakbym dopiero co skończył studia, niedawno zaczął pracować, dopiero co wyemigrował z Polski, rzucił pracę, wyruszył w podróż dokoła świata, odwiedził ponad 90 krajów. Innym razem łapię się za głowę, ile to już lat minęło, ile po drodze się wydarzyło. Czas jest fajną materią, taką bezkresną i niedotykalną. Fajnie obserwować emocje swoje i innych. Elektroniczny pamiętnik staram się prowadzić w miarę systematycznie – to jedna z niewielu rzeczy, które w życiu robie naprawdę regularnie, bo zwykle na bakier u mnie z obowiązkowością. Czasem wracam do spraw np. sprzed roku i okazuje się, że gdy patrzę na tamten czas choćby z perspektywy dwunastu miesięcy, widzę, że był on naprawdę wypełniony.
Myślę że gdyby nie ten blog, brakowałoby mi życiowego „pionu”. A tak zawsze mogę spojrzeć na przeszłość z dystansu i zobaczyć czy udało mi się zrealizować swój zamierzony plan, zweryfikować gdzie popełniłem błędy albo po prostu pamiętać o tych wszystkich miłych wydarzeniach, których byłem uczestnikiem.
Ten wpis został opublikowany w kategorii
Bez kategorii i oznaczony tagami
praca. Dodaj zakładkę do
bezpośredniego odnośnika.