Samostanowienie, równość, czas czyli jak to jest pracować z Amerykanami

Gdyby zapytać Amerykanina jakie są typowe wartości przeciętnego Amerykanina byłoby mu trudno dać konkretną odpowiedź. Pewnie nie odpowiedziałby w ogóle wykręcając się że trudno jest stworzyć taką listę, bo jedną z cech Amerykanów jest przeświadczenie, że wszyscy są wyjątkowi i unikalni, więc stworzenie jakiejkolwiek listy wspólnych cech jest niemożliwe ba! nawet określenie czegoś co nazwaliby cechą większości Amerykanów.

Mogą wydawać się płytcy i sztuczni, ale osobiście zazdroszczę im fioła na punkcie pozytywnego myślenia, tak jakby wszyscy przeszli ”pranie mózgu”, które sprawiło że nic już ich nie dziwi a rzeczy, które Europejczyka przyprawiają o zdumienie dla nich są rzeczami naturalnymi. Mają fajną cechę, że traktują zawsze wszystkich równo, bez względu na to czy jest się bogatym czy biednym i jak się wygląda. Nie rozmawiają z nikim jak z kimś wyjątkowym, bo każdy dla nich jest równy, żeby nie posądzono ich o rasizm czy uprzedzenie. U podstaw wyznawanych tam religii leży opinia, że wszyscy ludzie są równi, mają równe szanse do sukcesu i stąd jakby wzięła się popularna moda na karierę od pucybuta do milionera.

Amerykanom wpaja się, że należy nauczyć się radzić sobie samemu w każdej sytuacji. Gdyby zapytać takiego o kierunek jak dojść do jakiegoś miejsca to on bardzo dokładnie wskaże drogę tak żebyśmy sami mogli tam trafić. Za to przenigdy nie zaproponuje żeby samemu zaprowadzić kogoś pod szukany adres. Niektórzy odbierają to jako amerykańską nieprzyjazność. Amerykanom wydaje się, że żaden dorosły człowiek nie chciałby być w jakikolwiek sposób zależny od kogoś drugiego, nawet gdyby miało trwać to tylko krótką chwilę.
Amerykanie nie wierzą w przeznaczanie, los, kismet, że człowiek z góry jest na coś skazany. Nazwanie kogoś fatalistą to prawdziwa obelga – znaczy, że wierzysz w zabobony, jesteś leniwy, przesądny i niechętny do przejęcia inicjatywy i nie wierzysz, że można coś zmienić. W USA jest czymś normalnym, że to człowiek kształtuje naturę a nie na odwrót. Większość Amerykanów nie wierzy w istnienie rzeczy, na które człowiek nie ma wpływu albo których człowiek nie może dokonać. Najlepszym tego przykładem jest taki lot na księżyc.

Nawet zmiana z natury jest czymś naturalnym i pozytywnym. Wiąże się bezpośrednio z rozwojem, udoskonalaniem, progresją i rozwojem. Dla wielu europejskich kultur zmiana jest czymś niszczącym naturalny porządek rzeczy, destruktywną siłą której za wszelką cenę należy unikać. Dla nas liczą się stabilność, ciągłość, tradycja i bogactwo starożytnej spuścizny – żadna z tych cech nie jest ceniona w Stanach.

Także czas odgrywa dla Amerykanów ogromną role. We Francji Szwajcarii czy Włoszech nikt nigdy nie wyrzuci klienta z restauracji, który po skończonym posiłku ma ochotę na pogawędkę ze współbiesiadnikami – w USA to nie do pomyślenia, dla nich po jedzeniu należy wyjść, bo są inni chętni, którzy czekają na miejsce przy stoliku.
Dla Amerykanina większą rolę odgrywa ustalanie deadlinów niż rozwijanie interpersonalnych kontaktów. Nam może wydawać się że są niewolnikami czasu, że są niegrzeczni nagle przerywając rozmowę tłumacząc się następnym ustalonym spotkaniem. Do Amerykanina łatwo przemawiają argumenty w stylu: to oszczędzi mnóstwo dodatkowej pracy i czasu, to leży w twoim interesie, bo ”time is money”. Nawet w ich języku mnóstwo jest nawiązań do tej cechy jaką stanowi dla nich czas: time is something to be on, to be kept, saved, used, spent, wasted, lost, gained, planned, given, made of a nawet killed. Każdy kto przyjedzie do Stanów szybko zorientuje się jak niegrzecznie jest spóźnić się nawet 10 minut.

Praca w międzynarodowym środowisku ma wiele zalet, daje mnóstwo satysfakcji i trudnych do opisywania radości czy korzyści. Bywa też uciążliwa, ale za to pozwala zaobserwować cechy i wartości jakimi kieruje się dany naród.
Dla przeciętnego Europejczyka wszystkie te cechy wydają się być negatywne i niosą negatywne nacechowanie. Próba spojrzenie z amerykańskiego punktu widzenia pozwala dostrzec w tych cechach pozytywny aspekt. Te dwa elementy – że każdy ma prawo samostanowienia i że zmiana jest dobra, w połączeniu z cechą ciężkiej pracy i wiarą, że każdy sam kształtuje swój los, przyczyniają się do tego że Amerykanie odnoszą sukcesy więc czy to prawda czy nie to w sumie nieistotne.

Informacje o saberblog

sabera myśli zapisane, czyli internetowa ziemia obiecana współczesnego narcyza i lansera. Jestem szczęściarzem, w czepku urodzony, z poukładanymi priorytetami, który podąża za swoją pasją. Lubię pisać bloga, bo w ten sposób obserwuję siebie i całą resztę. Udowodniłem sobie, że jestem człowiekiem wolnym i otwartym. To bardzo przyjemne uczucie, zrobić w życiu coś dla siebie, wbrew temu co mówią inni, co wypada, co należy albo trzeba. Czasem mam wrażenie, jakbym dopiero co skończył studia, niedawno zaczął pracować, dopiero co wyemigrował z Polski, rzucił pracę, wyruszył w podróż dokoła świata, odwiedził ponad 90 krajów. Innym razem łapię się za głowę, ile to już lat minęło, ile po drodze się wydarzyło. Czas jest fajną materią, taką bezkresną i niedotykalną. Fajnie obserwować emocje swoje i innych. Elektroniczny pamiętnik staram się prowadzić w miarę systematycznie – to jedna z niewielu rzeczy, które w życiu robie naprawdę regularnie, bo zwykle na bakier u mnie z obowiązkowością. Czasem wracam do spraw np. sprzed roku i okazuje się, że gdy patrzę na tamten czas choćby z perspektywy dwunastu miesięcy, widzę, że był on naprawdę wypełniony. Myślę że gdyby nie ten blog, brakowałoby mi życiowego „pionu”. A tak zawsze mogę spojrzeć na przeszłość z dystansu i zobaczyć czy udało mi się zrealizować swój zamierzony plan, zweryfikować gdzie popełniłem błędy albo po prostu pamiętać o tych wszystkich miłych wydarzeniach, których byłem uczestnikiem.
Ten wpis został opublikowany w kategorii Brak kategorii i oznaczony tagami , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

10 odpowiedzi na „Samostanowienie, równość, czas czyli jak to jest pracować z Amerykanami

  1. sotion pisze:

    Chyba coś w tym jest, bo James Baldwin – Amerykanin z krwi i kości z jednej z powieści zamieścił taką rozmowę Amerykanina z Europejczykiem; Europejczyk – ” Czas to coś zupełnie oczywistego, jak woda dla ryby.Każdy pływa w tej wodzie nikt jej nie opuszcza a jeśli to uczyni przydarzy mu się to samo co rybie, umiera. W wodzie, zwanej czasem, duże ryby pożerają małe, a ocean wcale się tym nie przejmuje.” Amerykanin – ” Ja w to nie wierzę. Czas to gorąca woda, my wcale nie jesteśmy rybami a każdy może sobie wybierać, czy chce być pożarty czy sam chce pożreć.”

  2. saber pisze:

    fajne – podoba mi sie.
    jestes tak samo przystojny jak inteligentny?

  3. sotion pisze:

    raczej zwyczajny, szary jak kolor nieba w trakcie dżdżu…,
    bo” w życiu nic nie jest doskonałe nawet morela, która widzisz ma patyk wetknięty w dupę” 🙂 – jak trafnie ujął to Yossi Avni

  4. saber pisze:

    zwyczajny, szary jak kolor nieba w trakcie dżdżu, niedoskonaly…
    nie dam sie tak latwo zbyc bo nawet w brudnej kaluzy odbija sie blekit nieba…

  5. sotion pisze:

    no tak; ” wszystko jest piękne, wystarczy tylko umieć dobrze spojrzeć ” :))

  6. saber pisze:

    wiec dokad mam przyleciec?

  7. sotion pisze:

    :)) to już prawie na krańcu świata… tu nie dolatują samoloty i często myśli zamarzają. Jeśli jednak będziesz podążać w stronę zorzy polanej znajdziesz miejsce, w którym zamieszkałem …

  8. saber pisze:

    nie ma miejsca do ktorego bym nie mogl dotrzec
    miasto?

  9. sotion pisze:

    z większych miast, to najbliżej od nas chyba do… Geteborga

  10. mantyk pisze:

    Amerykanie czasem wierzą w przeznaczenie – predestynację. „Upon a Spider Catching a Fly” – to tylko przykład znacznie większej całości

Dodaj odpowiedź do sotion Anuluj pisanie odpowiedzi