W środę znowu wybieram się do Wrocławia. Cieszą mnie ostatnio te częste powroty do Wrocławia, głównie dlatego że zawarłem kilka nowych praktycznych znajomości opartych na kłamstwach i wzajemnie akceptowanych złudzeniach.
Śpieszę się, bo w maju powinienem mieć już założony aparat nazębny czyli jakby nie patrzeć „pas cnoty XXI wieku” więc psychicznie staram się przygotować do wielkiej zmiany: sayonara hulaszcze życie, adieu mecze pilki, adios seks w wielkich miastach – buon giorno seksualna abstynencjo, zdrastwujtie rękodzielnictwo.
Niepocieszony będzie najbardziej H, który usilnie próbuje się ze mną umówić a ja ciągle go zbywam. Po spędzonym wspólnie weekendzie w Krakowie a przed randez vous w jego letnim domu w Południowej Afryce postanowiłem sobie że między nami to już definitywny koniec. Najogólniej nazywając mój stan przestało sprawiać mi frajdę spotykanie się z kimś, kto żył w czasach, kiedy pisano stary testament. Seks z H nie był moim ulubionym daniem, ale czasem zamawiałem, bo H posiada przed nazwiskiem magiczne CFO a widząc go przede mną na kolanach tudzież pode mną miałem wrażenie, że mam go w garści tak jak i cały ten jego bank inwestycyjny. Uparł się na mnie, co z jednej trony cieszy moją próżność, ale z drugiej dostrzegam, że z jego strony to coś więcej, więc najbezpieczniej jest się po prostu wycofać – uczuciami nie ma co się bawić, bo można potem nieźle oberwać.
Po tym jak dentysta zrobił mi wycenę mojego leczenia lekko wbiło mnie w fotel, ale cóż mówi się trudno, zdrowy piękny uśmiech kosztuje. Jednocześnie może wyleczy mnie z mojego innego nałogu, bo który facet przy odrobinie wyczucia estetyki umówi się na mecz z macho z biżuterią nazębną.
Zanim jednak przeżyję oczyszczającą metamorfozę i powrócę na ścieżkę cnoty zdążyłem załapać się na wyjazd do Serbii by poraz ostatni w hotelowym pokoju rozegrać kilka towarzyskich meczy.
Z listy nigdy niewypowiedzianych życzeń wykreśliłem prawie wszystkie punkty, dlatego jakoś łatwiej przychodzi mi pogodzić się z odejściem od roli moralnego degenerata. W Belgradzie pierwszy raz było zimniej niż w Szwajcarii, poza tym spadło mnóstwo śniegu, co zupełnie kłóciło się z obrazem Belgradu podczas bezlitosnych letnich opałów.
Archiwum
Tagi
- amore
- Anglia
- Argentyna
- Australia
- Austria
- Azerbejdżan
- Bahrajn
- Bali
- Brazylia
- Chile
- Chiny
- Chorwacja
- Ekwador
- emigracja
- Estonia
- Fidżi
- Filipiny
- Finlandia
- Francja
- GH
- Gruzja
- Hawaje
- Hiszpania
- Holandia
- Hongkong
- Indie
- Iran
- Irlandia
- Islandia
- Japonia
- Kanada
- Karaiby
- Katar
- Kazachstan
- Kolumbia
- Laos
- Liban
- Malezja
- Malta
- Maskareny
- Mauritius
- Mądrości
- Nepal
- Niemcy
- Nowa Zelandia
- Oman
- Palau
- Panama
- Peru
- podróże
- Polinezja
- praca
- RTW
- Rumunia
- Serbia
- Seszele
- Singapur
- St. Maarten
- studia
- Szwajcaria
- Szwecja
- Tahiti
- Tajlandia
- tanzania
- Turcja
- USA
- Warszawa
- Wietnam
- Wrocław
- Wyspy Cooka
- włochy
- Zanzibar
- ZEA
- związek
- Łotwa
chetnych na bizuterie nazebna na pewno sie znajdzie…
Arriverci Sig. Frocio, salve via della virtu’! 😉
coś tak bardzo umilkłeś…
mam nadzieje, ze nie na dobre, ze wszystko ok…