W rozmowach z M coraz mniej nadziei, ile razy powraca ten temat najpierw zwalczam w sobie irytacje, ból i gniew, żeby nie pogarszać i tak niedobrej atmosfery. Z jednej strony chciałbym odciąć się od niego szybko i bezboleśnie, zrobić kolejny krok i wreszcie nazwać rzeczy po imieniu, z drugiej próbuję wpłynąć na niego by został jeszcze jeden rok, nim wróci do Włoch albo zdecyduje, co chce dalej robić ze swoim życiem. Myślę głównie o sobie, staram się postępować racjonalnie, dałem sobie 18 miesięcy na znalezienie nowego zajęcia i wyprowadzkę z Berna.
Mamy ze sobą takie momenty, że zamykamy się w swoich skorupach i wydaje się, że drażni nas wtedy obecność tego drugiego, z drugiej strony M z rozbrajającą szczerością przyznał, że trudno byłoby mu poznać kogoś innego, bo w jego mniemaniu dość wysoko ustawiłem poprzeczkę, nauczyłem się dla niego włoskiego (jaki jestem romantyczny) i zgodziłem się z nim zamieszkać (nie jestem związkofobem) bez oporów prałem jego gacie i skarpety, podawałem śniadania do łóżka, wycierałem smarki gdy był chory, nie wspominając o pokazywaniu najdalszych zakątków świata. Jakkolwiek to zabrzmi jego nowy partner będzie musiał poniekąd zmierzyć się z moją legendą albo żyć w moim cieniu i przyzwyczaić się do ciągłych porównań, których nie da się uniknąć. M nie obawia się przeciętnej codzienności, ale ja śmiem twierdzić, że bardzo się myli, bo nie jest już facetem sprzed 5 lat.
Weekend majowy w Warszawie był ostatnim szalonym wyjazdem zagranice, na jaki mogłem sobie pozwolić. Spędziłem go intensywnie w łóżku ( 4 bramki!) co może nie było zbyt wyrafinowane i może ktoś inny uznałby ten czas za zmarnowany, ale jak spojrzałem w lustro po wizycie u dentysty to wiedziałem, że dobrze zrobiłem. Mój dentysta niezwykle uradowany z rezultatu, jaki uzyskał zapytał mnie wprost, co myślę o efekcie jego pracy. Zapanowała konsternacja a że nalegał na prawdę to przekląłem szczerze i siarczyście. Szczeki 4, Brzydula 2, teksańska masakra pila mechaniczna to pestka, dzieci z krzykiem będą przede mną uciekać a rekiny w Atlantyku omijać szerokim łukiem. Jeśli jeszcze w niedziele kotłując sie w hotelowym łóżku łudziłem się, że z aparatem da się żyć i nie wpłynie to na moje interakcje męsko-męskie to teraz straciłem resztki nadziei, zostałem brutalnie obdarty ze złudzeń, czy mi się to podoba czy nie z hukiem sprowadzono na drogę seksualnej ascezy…
Archiwum
Tagi
- amore
- Anglia
- Argentyna
- Australia
- Austria
- Azerbejdżan
- Bahrajn
- Bali
- Brazylia
- Chile
- Chiny
- Chorwacja
- Ekwador
- emigracja
- Estonia
- Fidżi
- Filipiny
- Finlandia
- Francja
- GH
- Gruzja
- Hawaje
- Hiszpania
- Holandia
- Hongkong
- Indie
- Iran
- Irlandia
- Islandia
- Japonia
- Kanada
- Karaiby
- Katar
- Kazachstan
- Kolumbia
- Laos
- Liban
- Malezja
- Malta
- Maskareny
- Mauritius
- Mądrości
- Nepal
- Niemcy
- Nowa Zelandia
- Oman
- Palau
- Panama
- Peru
- podróże
- Polinezja
- praca
- RTW
- Rumunia
- Serbia
- Seszele
- Singapur
- St. Maarten
- studia
- Szwajcaria
- Szwecja
- Tahiti
- Tajlandia
- tanzania
- Turcja
- USA
- Warszawa
- Wietnam
- Wrocław
- Wyspy Cooka
- włochy
- Zanzibar
- ZEA
- związek
- Łotwa
Nie przeżywaj tak tego aparatu, wszak robisz to, aby być piękniejszym…
12-18 m-cy w ascezie. Nastepnym razem jak pojde na randke bede mial prawie 35 lat. Jakos mnie to martwi…
– 35 lat,to piękny wiek 🙂
a po zdjęciu aparatu poczujesz sie jak nowo narodzony:-) moze nawet zechcesz zostac tam gdzie jesteś…
mowisz? oby…
nie zostane tutaj, chce sie wyniesc gdzes do Azji
to ucieczka czy miłośc do tamtej cześci świata?
milosc i chec poszerzenia zawodowych horyzontow
:-))