Latanie Bahamasair w samo w sobie jest wielką przygodą. Samoloty startują i lądują o zupełnie dowolnych porach nie mających wiele wspólnego z rozkładem lotów, ba oni chyba tutaj w ogóle nie znają pojęcia czasu, 2 godziny opóźnienia w jedną stronę i 2,5 godziny w drugą, bagaże nie mieszczą się w luku bagażowym (chyba za sprawą wielkich telewizorów plazmowych, z którymi podróżowało kilu pasażerów i które musiały zostać w Miami i polecieć następnym lotem, a po przylocie do Nassau brakowało kilkunastu walizek), informacji o starcie/opóźnieniu brak (bo nie mają tutaj monitorów), bagaże do samolotów trzeba nosić bo na lotniskach nie ma systemu taśmociągów, sala odlotów we Freeport przypomina ubogą szkolną salę gimnastyczną z lat 80. że aż dziw bierze że z tego przystanku w ogóle coś odlatuje, poza tym zimno jak cholera od maksymalnie podkręconej klimatyzacji, obsługa jak dorwie się do mikrofonu to darmo próbować zrozumieć treść ogłaszanych komunikatów a jak się komuś z obsługi poskarżyć to można jedynie usłyszeć „Chill man you’re in the Bahamas”…
Archiwum
Tagi
- amore
- Anglia
- Argentyna
- Australia
- Austria
- Azerbejdżan
- Bahrajn
- Bali
- Brazylia
- Chile
- Chiny
- Chorwacja
- Ekwador
- emigracja
- Estonia
- Fidżi
- Filipiny
- Finlandia
- Francja
- GH
- Gruzja
- Hawaje
- Hiszpania
- Holandia
- Hongkong
- Indie
- Iran
- Irlandia
- Islandia
- Japonia
- Kanada
- Karaiby
- Katar
- Kazachstan
- Kolumbia
- Laos
- Liban
- Malezja
- Malta
- Maskareny
- Mauritius
- Mądrości
- Nepal
- Niemcy
- Nowa Zelandia
- Oman
- Palau
- Panama
- Peru
- podróże
- Polinezja
- praca
- RTW
- Rumunia
- Serbia
- Seszele
- Singapur
- St. Maarten
- studia
- Szwajcaria
- Szwecja
- Tahiti
- Tajlandia
- tanzania
- Turcja
- USA
- Warszawa
- Wietnam
- Wrocław
- Wyspy Cooka
- włochy
- Zanzibar
- ZEA
- związek
- Łotwa
faktycznie jednak było na co narzekać…
Ma-sa-kra….
…..ale polecam goraco Turks and Caicos