Przestałem próbować zrozumieć wszystkie decyzje moich przełożonych, którzy wydają mnóstwo pieniędzy na bardzo dalekie, przeto drogie służbowe wyjazdy. Mój 2 dniowy pobyt, choć ultra krótki okazał się okrutnie intensywny, czego mogłem się spodziewać.. Dzięki proszkom udało mi się uniknąć symptomu nagłej zmiany strefy czasowej, poza tym pierwszego dnia nie działał mi laptop, więc siłą rzeczy zrobiłem sobie luźniejszy dzień który spożytkowałem szwendając się beztrosko i bez wyraźnego celu po centrum i wypróbowując limity na kartach kredytowych. Singapur kusi cenami i bogatym asortymentem i dosłownie szkoda czegoś tutaj nie kupić. Po południu upał stał się dokuczliwy, wysoka wilgotność sprawiła, że chodziłem rozdrażniony, w powietrzu unosił się charakterystyczny ciężkawy słodki zapach, wróciłem, więc do hotelu zdrzemnąć się.
Jestem tu kolejny raz i coraz bardziej czuję, że chciałbym tu zamieszkać. Zaskakująco udane połączenie orientalnej tradycji, kolonialnej przeszłości i ultranowoczesnej współczesności. Niektórzy twierdzą, że to nie jest już azjatyckie miasto. Dla mnie nie ma to znaczenia, ja lubię je takim, jakim jest. Czyste, bezpieczne, zielone i pełne turystycznych atrakcji, a przy okazji perfekcyjnie zorganizowane, zaskakuje mnie na każdym kroku troską o porządek i organizacją życia, zupełnie jak w Szwajcarii. Poza tym widać bogactwo i wysoki standard życia, piękne strzeliste budynki a obok tropikalna bujna roślinność, otwartość na expatów, dogodne położenie i cała masa zakazów i nakazów (w środkach transportu publicznego nie można spożywać żadnego jedzenia ani napojów, nawet wody, nie wolno też opierać stop o ławkę żeby zawiązać sobie buta, nie mówiąc o pluciu czy żuciu gumy na ulicy). Moje zauroczenie mieszkańcami Singapuru, jako najbardziej przyjaznymi, pomocnymi i otwartymi ludźmi trwa, choć policjantami są nie mniej niż Szwajcarzy. Zrobiłem już nawet małe rozeznanie w cenach mieszkań, 3-4 pokojowe apartamenty, okazały się zwykle w pełni umeblowane a basen w budynku uchodził za powszechny to standard. Myślę, że mogłoby mi się tutaj naprawdę spodobać, choć najbardziej obawiałbym się różnic kulturowych.
W naszym biurze w Suntec Tower rewia mody, o ile w Szwajcarii uchodzę za eleganta tutaj po prostu wtopiłem się w tłum.
Na wejściu zaliczyłem wpadkę próbując cmoknąć w policzek koleżankę, z którą miałem pracować. Fakt – byłem lekko rozkojarzony a ona, gdy zostaliśmy sobie przedstawieni wykonała dziwny skłon jakby nachylając się w moją stronę. Zareagowałem odruchowo a że sytuacja była niezręczna zobaczyłem od razu w jej oczach i wyrazie twarzy…
W mojej pracy ciągle się cmokam, obejmuje z kobietami jak i mężczyznami (z Tureckimi kolegami cmokamy i obejmujemy się nieustannie) – tutaj ewidentnie się zapomniałem i wyszedłem na agresora, choć wydawało mi się że przebywam wśród swoich. Tutaj dotyk to nietakt. W wąskich korytarzach czy mijając się w przejściu nikt się o siebie nie ociera, wszyscy robią krok wstecz by zachować 1,5m odstęp. Wszystko wydaje się być bardzo sformalizowane, nawet zwykłe podanie ręki nie wydaje się czynnością naturalną, na powitanie wystarczy skinienie głową…
Zapamiętywanie imion to tez nie łatwa sprawa: Guat Hong Ee, Wee Siang Tan, Jouie Pineda, Kok Cheong Fong nigdy nie wiem czy moim rozmówcą będzie kobieta czy mężczyzna.
O ile na początku rozmowy jestem wstanie zapamiętać imię to po kilku minutach wylatuje mi ono z głowy, gubię się, kto jest kim bo wszystkie imiona wydają się brzmieć tak samo. Hierarchia w biurze też jest bardziej widoczna, a wymiana wizytówek to niemal ceremonia.
Z bardziej pozytywnych rzeczy – oferty randek na fuckbooku napływały nieustannie, bo biały owłosiony facet, z dużym atutem to tutaj smaczny kąsek.
Archiwum
Tagi
- amore
- Anglia
- Argentyna
- Australia
- Austria
- Azerbejdżan
- Bahrajn
- Bali
- Brazylia
- Chile
- Chiny
- Chorwacja
- Ekwador
- emigracja
- Estonia
- Fidżi
- Filipiny
- Finlandia
- Francja
- GH
- Gruzja
- Hawaje
- Hiszpania
- Holandia
- Hongkong
- Indie
- Iran
- Irlandia
- Islandia
- Japonia
- Kanada
- Karaiby
- Katar
- Kazachstan
- Kolumbia
- Laos
- Liban
- Malezja
- Malta
- Maskareny
- Mauritius
- Mądrości
- Nepal
- Niemcy
- Nowa Zelandia
- Oman
- Palau
- Panama
- Peru
- podróże
- Polinezja
- praca
- RTW
- Rumunia
- Serbia
- Seszele
- Singapur
- St. Maarten
- studia
- Szwajcaria
- Szwecja
- Tahiti
- Tajlandia
- tanzania
- Turcja
- USA
- Warszawa
- Wietnam
- Wrocław
- Wyspy Cooka
- włochy
- Zanzibar
- ZEA
- związek
- Łotwa
Nie no, błagam, poleciałeś na Żółtka? Fuj!
Turek, to co innego, sam bym się skusił, ale TAM? Nigdy…
PS A skąd więdzą, że jesteś owłosiony i masz duży atut? 🙂
sa zoltki i Zoltki czasem bardzo apetyczni – potrafia byc bardzo goscinni:)
mam zdjecia na fuckbooku
Singapur – zawsze brzmiał na tyle egzotycznie i pociągająco ze to jedno z niewielu miejsc w Azji które chciałbym zobaczyć.
Zółte natomiast czasem potrafi być… piękne 🙂
zobacz ile tracisz bedac z Edem;)
Czarne biale brazowe zolte – a w srodku wszystko jest rozowe
No niestety Mój Drogi nie można mieć wszystkiego 🙂
Różowe w środku, brzmi interesująco,chętnie bym zobaczył 😉
Świnie jesteście OKROPNE. Różowe, nie róźowe! O! A gdzie miłość, wiernosć i uczciwość małżeńska??? 😛
jest z Toba, leczy kaca po weekendzie 🙂
Jak to gdzie!? One tez czasami potrzebują odpocząć ;-))
I pomyslec, ze jeszcze niespelna pol roku temu mialam zawitac w Singapurze 🙂 Moj szef, w przeciwienstwie do twojego, uznal chyba, ze jednak to raczej zbedne 🙂 a tak poza tym, pozdrawiam pana szczerze 🙂