K zaprosiła mnie w odwiedziny do swojego nowego mieszkania w Wabern, wypaliłem 2 papierosy, wypiłem 1,5 piwa i 2 kieliszki tequili i … umarłem. Na drugi dzień byłem tak osłabiony, że nie poszedłem do biura tylko leżałem bez ruchu w łóżku, z bólem głowy kacem gigantem fundując szwajcarskiej kanalizacji głośne wrażenia.
K skutecznie uzmysłowiła mi, że nie warto wzorem Szwajcarów popadać w manie oszczędzenia i odkładać pieniędzy na lepsze jutro. Długo tkwiłem w przekonaniu: a po co mi lepsze lóżko, jeśli stare jest jeszcze dobre, na co mi telewizor, jeśli prawie w ogóle nie oglądam telewizji a stary odbiornik działa jak się w niego odpowiednio stuknie, bo czy nie lepiej zaoszczędzić na jutro, na później, jak będę urządzał swój wymarzony dom? Tylko, że życie toczy się tu i teraz, dlatego kiedy M wrócił w sobotę z pracy zapędziłem go przed komputer, wyszukałem strony sklepów z artykułami meblowymi i za jednym zamachem nabyliśmy lóżko, materac, stelaż, telewizor i zestaw wypoczynkowy, idąc za ciosem wykupiłem dla nas od razu bilety do Azji na styczeń oraz zarezerwowałem wycieczki po Wietnamie i Kambodży – i nie żałuję.
Po 5 latach pracy w firmie otrzymałem 6 tygodniowy płatny urlop, który postanowiłem spędzić w cieplejszym klimacie przez cały początek roku. W końcu harowałem na takie szaleństwo przez kilka lat. Nawet nie wiem czy kiedykolwiek będzie mnie znowu stać na taki urlop i podobne szaleństwo a nawet, jeśli to przecież nie będę miał już wtedy 34 lat. Jeśli dotrwam tutaj następnych 5 lat to może będę miał taką szansę, ale co jeśli wtedy nie będę miał z kim wyruszyć w tak egzotyczną podróż …
Chwilowo zrezygnowałem z niepotrzebnych eskapad odciąłem się od promocji linii lotniczych i wytyczyłem sobie nowy mierzalny cel.
Z tym oszczędzeniem tutaj to nie przesadzam. Jeśli widać na ulicy elegancko ubraną kobietę albo mężczyznę, w sportowym albo luksusowym aucie to zwykle są już grubo po 60. Niczym rzadkim jest widok 30letniej kobiety ubranej w byle co i byle jak, z siwymi naturalnie rozpuszczonymi włosami, bez makijażu, choćby śladu woni perfum, ze zniszczonymi paznokciami, odmrożonymi dłońmi czy policzkami, bo wg Szwajcarek z Mittellandu naturalne jest najlepsze. Ile razy jadę do Zurichu mam wrażenie jakbym przekraczam dwa światy.