Strachu się najadłem, najbardziej poddenerwowany byłem w środę, obudziłem się bardzo wcześnie rano, w nocy w ogóle mało spałem, poszedłem do biura, rozdrażniony, z niecierpliwości nie mogłem ani wysiedzieć za biurkiem, ani nad niczym się skupić, niepewność i wyobraźnia dawały mi tak do wiwatu, że od rana pękała mi z bólu głowa a w ustach czułem drażniącą suchość. Byle dotrwać do 11 i mieć do za sobą. Dobrze mi to w konsekwencji zrobiło, głupią torbę może całe to doświadczenie czegoś nauczyło…
Tak, znowu mi się upiekło… R. miał mniej szczęścia ode mnie, o czym zakomunikował mi w czwartek smsowo, kiedy byłem już we Wrocławiu i siedziałem u chłopaków na barze w hotelu popijając jakby nigdy nic kolejne whiskey sour … Nie chciałbym być na jego miejscu.
Wróciła zima, szaruga, plucha i mróz, co noc temperatura spada poniżej zera a rano prószy śnieg, czasami siorbie deszcz a czasem i jedno i drugie. W Warszawie było gorzej niż w Szwajcarii.
Na kilka dni wyrwałem się w delegacje do Stambułu gdzie od paru tygodni mają już prawdziwą wiosnę a słońce sprawia, że człowiek od razu inaczej funkcjonuje i dostaje niesamowitego ‘powera’ do pracy. Choć głównie stałem w korkach próbując dostać się z jednej części miasta na drugą to rozpierała mnie radość i satysfakcja, że znowu jestem w Turcji. Moi tureccy koledzy zajęli się mną troskliwie, zaakceptowali wszystkie moje propozycje i uwagi a na koniec nieoczekiwanie wycałowali mnie życząc szczęśliwego powrotu do domu. I jak tu ich nie lubić…
Nietypowa w tym roku będzie Wielkanoc – śnieżna, wietrzna i szaro bura. Święta też będą inne, bo nie spędzę ich ani z rodziną ani z M. Zamiast siedzieć za stołem, wcinać żurek, jajka i białą kiełbasę a potem bezmyślnie przerzucać kanały w telewizorze próbując zagłuszyć smęcenia matki i babki przekonałem koleżankę na spędzenie tych kilku dni z dala od świątecznej rutyny. Wyglądając codziennie przez okno z łatwością przekonuje się jak dobry był to pomysł uciec gdzieś gdzie jest teraz ciepło…