Pam po odejściu z naszej firmy i powrocie do Irlandii zatrudniła się w Facebooku. Po 7,5 roku pracy zdecydowała się jak to się ładnie mówi w korporacyjnym slangu ”kontynuować karierę poza naszą organizacją”. Powrót do Irlandii, że szwajcarskiej krainy płynącej mlekiem i miodem okazał się dość brutalny, jeśli popatrzeć na kwotę wpływającą na konto, ale niewiele ją to zraziło. Cieszyła się z powrotu do domu i odcięcia się od naszej sekty.
Znamy się przeszło 6 lat, mniej więcej w tym samym czasie zaczynaliśmy pracę w Szwajcarii. Od lat przy okazji wspólnych spotkań uskuteczniamy rytuał popijania różowego szampana. Ostatnio, gdy była w Bernie zmartwiła ją wiadomość o zamknięciu Markthalle, ale tradycje udało nam się podtrzymać dzięki barmanowi w hotelu Schweizerhof.
W piątek po pracy, obładowany szwajcarskimi czekoladkami i serami przyleciałem do Dublina. Na widok Sprungli i Gruyer oczy zabłysnęły jej z radości. Zabrała mnie na kolacje na steka.
W Dublinie czy Londynie nie mogę się przyzwyczaić, z jaką łatwością można trafić tam na krajana, czasem wydaje mi się jakbym w ogóle nie wyjeżdżał z Polski.
Pam wydaje się rozumieć moje zniechęcenie pracą i znudzenie Szwajcarią, doskonale zdaje sobie sprawę z konsekwencji wyboru decyzji odejścia z naszej firmy, bo na własnej skórze przekonała się ile człowiek traci decydując się na ten krok. Nie zniechęcała mnie, ale radziła poważnie zastanowić się i rozważyć wszystkie za i przeciw, drugi raz nie wchodzi się do tej samej rzeki.
Myślę, że w kwietniu po ogłoszeniu wszystkich promocji spróbuje pogadać z szefową i przekonać ją do swojego planu. Może się uda bez ryzyka utraty wszystkiego…
K wydelegowali na 3 tygodnie do Londynu, w weekendy nudzi się biedaczka sama, wiec do Zurychu wracałem przez Londyn… Wieczorem zabieram ją na musical a jutro jedziemy zwiedzać Windsor, Stonehenge i Bath.