Na krótko w Londynie

Już siedziałem w samolocie, już mieliśmy startować gdy nagle samolot się zatrzymał a pilot ogłosił, że w związku z pożarem w okolicach Heathrow z powodu gęstego dymu zamknięto jeden z pasów startowych i musimy czekać. No i czekaliśmy prawie 2 godziny, kierowca który miał odebrać mnie z lotniska zdążył się wykurzyć i odjechać.
W Kensington w pobliżu Earl’s Court mam swój ulubiony hotel, w którym zawsze nocuję przyjeżdżając na targi BTS w lutym. Nie byłem w nim przeszło 1,5 roku i szybko zauważyłem jak bardzo podupadł. Obsługa, wyposażenie, bar aż się proszą o wymianę. Dostałem podobno lepszy pokój nr 29 do którego, by się dostać musiałem przejść przez istny labirynt krętych korytarzy i podwójnych drzwi z nisko zamontowanymi klamkami (dla karłów albo krasnoludków) a to co zobaczyłem w środku było bardziej niż przeciętne. Mini bar mi nawet wymontowali!
K spała w tej samej okolicy tyle że w Holiday Inn i ponoć jej pokój choć na 17. piętrze był jeszcze bardziej skąpy. Wpadła do mnie przed wyjściem do teatru i pocieszyła mnie, że w porównaniu z nią to mieszkam w pałacu.
Taksówką pojechaliśmy do Teatru Novello na Mamma Mie przekonać się że wersja broadwayowska podobała nam się bardziej. Miejsca mieliśmy tylko lepsze bo w drugim rzędzie na wprost sceny tak że widać było każdy pryszcz na twarzy, każdą erekcje, każdy siniak na kolanie albo żylak na nodze, wrażenia estetyczne więc mieliśmy różne.
Na późny lunch wpadliśmy do Balans gdzie natknąłem się na ulubieńca, który przepakował tak że aż się rozmarzyłem znad swojego talerza. I znów przywitał mnie tym swoim „hi I remember you”. Kisiel miałem w spodniach od samego patrzenia. Człowiekowi od razu apetyt się zaostrza jak ma tak estetyczny widok przed sobą.
Na drugi dzień wcześnie rano wyruszyliśmy do georgiańskiego Bath po drodze zatrzymując się na zamku w Windsorze. Niedziela minęła nam więc bardzo leniwie, ale taki właśnie był plan.

Ojciec od kilku lat, przy wielu okazjach wspomina nasze wspólne wakacje w czwórkę, od czasu do czasu próbując przekonać nas do pomysłu wspólnego urlopu. Wakacje z rodzicami ostatni raz spędziłem 16 lat temu i byliśmy wtedy w Chorwacji uciekając przed powodzią, która nawiedziła w tym okresie Wrocław. Od tamtego czasu wyjeżdżałem sam a myśl powtórki z rozrywki wydawała mi się obciachem i niedorzecznym pomysłem przeżywającego syndrom opuszczonego gniazda rodzica.

W tym roku ojciec kończy 60 lat i jako dobry syn postanowiłem spełnić to jego marzenie, kupując nam wszystkim bilety do Rzymu na listopad. Będzie to może tylko wspólnie spędzony przedłużony weekend, ale tydzień to dla mnie aż 7 dni i nie dałbym dłużej z nimi wytrzymać psychicznie. Żeby było odświętniej i jak najbardziej bezkonfliktowo nabyłem bilety w biznes klasie (co by między naszymi fotelami była odpowiednio duża przerwa) i zarezerwowałem w Radissonie dwa przestronne suity (co bym musiał słuchać dźwięków jaki wydają starzy ludzie podczas porannej toalety). Teraz tylko zostało mi odliczać tygodnie do wyjazdu i modlić się, że nie będę żałował tego pomysłu…

Moja szefowa zapowiedziała na 10.10 swoja wizytę w Bernie. Leci z San Francisco przez Singapur do Zurichu więc jest duża nadzieja, że po tak długim locie i przekroczeniu kilku stref czasowych będzie otumaniona i niechętna na służbowe kolacje.

Informacje o saberblog

sabera myśli zapisane, czyli internetowa ziemia obiecana współczesnego narcyza i lansera. Jestem szczęściarzem, w czepku urodzony, z poukładanymi priorytetami, który podąża za swoją pasją. Lubię pisać bloga, bo w ten sposób obserwuję siebie i całą resztę. Udowodniłem sobie, że jestem człowiekiem wolnym i otwartym. To bardzo przyjemne uczucie, zrobić w życiu coś dla siebie, wbrew temu co mówią inni, co wypada, co należy albo trzeba. Czasem mam wrażenie, jakbym dopiero co skończył studia, niedawno zaczął pracować, dopiero co wyemigrował z Polski, rzucił pracę, wyruszył w podróż dokoła świata, odwiedził ponad 90 krajów. Innym razem łapię się za głowę, ile to już lat minęło, ile po drodze się wydarzyło. Czas jest fajną materią, taką bezkresną i niedotykalną. Fajnie obserwować emocje swoje i innych. Elektroniczny pamiętnik staram się prowadzić w miarę systematycznie – to jedna z niewielu rzeczy, które w życiu robie naprawdę regularnie, bo zwykle na bakier u mnie z obowiązkowością. Czasem wracam do spraw np. sprzed roku i okazuje się, że gdy patrzę na tamten czas choćby z perspektywy dwunastu miesięcy, widzę, że był on naprawdę wypełniony. Myślę że gdyby nie ten blog, brakowałoby mi życiowego „pionu”. A tak zawsze mogę spojrzeć na przeszłość z dystansu i zobaczyć czy udało mi się zrealizować swój zamierzony plan, zweryfikować gdzie popełniłem błędy albo po prostu pamiętać o tych wszystkich miłych wydarzeniach, których byłem uczestnikiem.
Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii i oznaczony tagami , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Skomentuj

Proszę zalogować się jedną z tych metod aby dodawać swoje komentarze:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s