Krótki pobyt w Wawie zapamiętam za sprawą wspólnej kolacji z whyme, po której na nowo zdefiniowaliśmy określenie ‘’kolega z bloga’’. Zabrałem go Do Mondovino, bo chłopacy i kucharz nigdy mnie tam jeszcze nie zawiedli, dzięki czemu do końca spotkania obojgu dopisywał dobry humor. Kiedy spotyka się ze sobą dwoje przystojnych, zdrowych i wiedzących, czego chce facetów to nie ma bata żeby nie iskrzyło…
Szaruga, deszcz i zimny wiatr nazajutrz nie były wstanie popsuć mi błogiego nastroju, z jakim wylatywałem do Wrocławia.
W delegacje do stolicy Dolnego Śląska ściągnąłem ludzi z Lufthansy, omówić kontrakt i przy okazji pokazać im miasto, w którym się urodziłem. Nasz kontrakt zakłada, że dwa razy w roku musimy się spotykać, a że było już San Francisco, Berlin, Budapeszt, Berno tym razem pomyślałem o Mieście Spotkań. Dzięki M udało mi się zorganizować olbrzymi suit dla Sybil w Radissonie, a kolacja przy świecach z widokiem na uniwersytet, zwiedzanie Panoramy i Starego Miasta, degustacja pierogów, gołąbków, bigosu, kompotu w przy uniwersyteckim barze były tylko dopełnieniem całego ich pobytu. Mieliśmy szczęście, bo dodatkowo dopisała nam pogoda. Sybil przez 48 godzin była prawie noszona przeze mnie na rękach, spełniałem każde jej życzenie i zachciankę, tylko po to żeby miło wspominała ten weekend i chyba udało mi się to..
W samolocie z Warszawy do Wrocławia siedział obok mnie aktor R. Więckiewicz, co pewnie nie jest żadnym wydarzeniem wartym wspomnienia gdyby nie język, jakim operował ten pan. Zadzwonił mu telefon i usłyszałem wiązankę połączoną z monosylabicznym słowotokiem prostaka na głębokim kacu. Wrażenie mało estetyczne…
Odkąd zacząłem rozbijać się samolotami i bywać stałym gościem lotnisk i lepszejszych hoteli miałem okazje spotykać osoby znane z pierwszych stron gazet, telewizji albo prasy brukowej.
Pamiętam jak współczułem p. Rusin, gdy w samolocie z Zurichu do Warszawy, co któryś wsiadający pasażer pstrykał jej zdjęcie z komórki tak jakby była dobrem ogólnym. Albo Doda rozmawiająca czule z matką przez telefon i sprawdzająca czy na pewno wyłączyłem swoją komórkę po włączeniu sygnalizacji zapiąć pasy.
Bycie ogólno rozpoznawalnym pewnie jest cięższe niż mogę sobie to wyobrazić, przeto jestem szczęśliwy, że mogę robić swoje i nikt nigdy nie wywlecze tego na żadne forum publiczne.
Ściągnęli mi aparat ortodontyczny. Znowu mogę robić rzeczy bez zadrapań! Obiecywali mi 12 miesięcy a trwało to 2,5 roku i kosztowało podróż dookoła świata. Znów jestem w swoim żywiole, mam piękny uśmiech i mogę całować się głęboko z języczkiem…