Wczesnym rankiem pojechałem do Nagarkot, 30 km autem poza granice Kathmandu, do popularnej miejscowości wypoczynkowej skąd rozciąga się najlepszy punkt widokowy na dolinę oraz na najwyższe szczyty Himalajów..
Dotarliśmy bez przeszkód, po drodze mijaliśmy pola ryżowe jak na Bali, ale przyjechać tutaj autobusem chyba bym się nie odważył. Byłoby błogo i cicho, gdyby znikąd nie pojawili się młodzi turyści z Japonii w mocno kolorowych strojach słuchający na cały regulator Craiga Davida. Miałem już im coś powiedzieć, gdy ktoś inny zwrócił im uwagę.
Przy kubku gorącej kawy udało mi się wreszcie nazwać myśli nienazwane.
Himalaje dają poczucie przestrzeni, ciszy i mocy.
W normalnym zdrowym związku ludzie albo są szczęśliwi albo nie. Jeśli jedna albo druga strona zaczyna zadawać sobie pytania „czy jestem szczęśliwy?” to już oznacza, że coś jest nie tak. Albo są szczęśliwi i zwyczajnie są, albo zaczynają mieć wątpliwości, czyli szczęśliwi już nie są.
Uciekłem naprawdę daleko, dotarłem aż tutaj, bo mam dosyć tej mizerii i degrengolady, mam dość nas. Wyjechałem sam, by sobie przemyśleć pewne rzeczy i przewartościować priorytety.
Człowiek po to się wiąże z drugim człowiekiem, by w życiu było mu lżej. By ktoś go czasem postawił na nogi, zrobił obiad, przytulił, pocieszył, popieścił. By się czuć w tym zgiełku i zamęcie życiowo-zawodowym mniej samotnym, mniej zbłąkanym, mniej przytłoczonym codziennością. Nigdy na odwrót. Związki mają taką właśnie uszczęśliwiającą moc. To jest dla mnie zasadniczy wskaźnik jakości związku – zastanowić się, czy jestem w nim zwyczajnie szczęśliwy.
Wydaje mi się, że za bardzo idealizuje mój związek, że od dawna jesteśmy ze sobą wyłącznie z przyzwyczajenia, łączy nas sytuacja, w której się znaleźliśmy i kalkulacja, że we dwoje emigracja wydaje się bardziej znośna.
Od kilku tygodni czuje jakbym głównie spiskował za jego plecami, o niczym nie opowiadam, w nic nie wtajemniczam, zamykam się w swoich myślach i czuje się z tym źle, ale z drugiej strony wiem, że nie da się zrobić tak żeby nikogo nie skrzywdzić.
ladnie powiedziane to o zwiazkach…
od lat powtarzam jak echo Ty ja i moje konto bankowe = gwarancja szczesliwego zwiazku a Ty nic;)
no tak ciagle zapominam, konto bankowe… 🙂