Minęły kolejne trzy miesiące, emocje wcale nie opadły, wręcz przeciwnie rosły w oczekiwaniu na kwartalne wyniki finansowe. W grudniu przed świętami w gazetach pojawiła się informacja, że mój pracodawca z początkiem nowego roku planuje zwolnić blisko 3 tys. pracowników. Akurat w Bernie gościliśmy gadające głowy i zbotoksowane twarze z Doliny Krzemowej, którzy jak jeden mąż twierdzili, że to plotka i mamy się tym w ogóle nie przejmować.
W środę wieczorem z butelką wina zasiadłem przed telewizorem oglądać kolejny sezon ‘’Gotowych na wszystko’’ raz po raz przeskakując na kanał CNBC. Firmowy webcast z ogłoszeniem wyników czwartego kwartału miał zacząć się punktualnie o 23. To że wyniki będą do dupy wiedziałem i bez webcastu, ale wciąż otwarta pozostawała kwestia wypłacenia rocznego bonusu. Wakacje na Seszelach, 5 gwiazdkowe hotele, podróże w biznes klasie, zakupy z drogich sklepach przez cały rok, czy może wakacje na Seszelach, 5 gwiazdkowe hotele, podróże w biznes klasie, zakupy z drogich sklepach przez cały rok, ale razy dwa albo trzy robi różnicę…
Pół godziny przed firmowym webcastem na CNBC pojawiła się informacja, że planujemy zwolnić 2400 pracowników oraz rozdzielić się nie na, dwie ale trzy części. Byłem lekko znieczulony trzecią lampką wina, dlatego tylko zachichotałem, bo nerwy już miałem uśpione. Maila na firmową skrzynkę dostałem w chwile potem, bonusu dostajemy prawie, w 100% ale w związku z nową wizją organizacji gadające głowy i zbotoksowane twarze z Doliny Krzemowej musiały podjąć smutną i trudną, ale konieczną decyzję o redukcji 2400 etatów. No tak kurwa, plotka – pomyślałem w ułamku chwili.
W czwartek w biurze wszystkich ogarnęło totalne lenistwo i marazm, jedni układali pasjanse inni grali w kulki, spora część nie przyszła w ogóle do biura, tematem przewodnim rozmów na papierosie albo przy automacie z kawą były zwolnienia. Przez cały czwartek i piątek zameczani byliśmy spotkaniami z liderami, którzy robili sobie dobrze, mogąc wyjść i się spuścić tłumacząc się z decyzji, opowiadając o nowej strategii i o tym jak jest im przykro i że możemy zawsze do nich przyjść się wygadać, bo oni są z nami. Nie cierpię tego korporacyjnego gówna. Rozmawiałem z paroma osobami z marketingu, które wydają się być najbardziej narażone na cięcia, wszystkie bały się utraty pracy. W piątek nasz VP HR zorganizował pogawędkę na temat pakietów na odchodne: dwumiesięczna pensja bez konieczności świadczenia pracy od dnia otrzymania wypowiedzenia, wielokrotność pensji za każdy przepracowany rok (8!), pakiet relokacyjny dla pracownika, jego rodziny albo partnera, czyli bilet lotniczy, refundacja ewentualnych kar za przedwczesne zerwanie umów cywilnych zawartych w Szwajcarii (np. wynajem domu, czesne za szkole), transport mienia, nie wspominając o ubezpieczeniu od utraty pracy. Atmosfera jak na pogrzebie zmieniła się w fetę – ja też chcę być zwolniony.
Pomału nie nadążam za tymi Twoimi perturbacjami życiowymi, ale czytam dalej 😉
pisałam, że mój świat jest tak daleko od twojego? A nerwów pewnie przybliżona ilość. O ironio!
o Ty zyjeszz?!:)
zaloze sie ze problemy mamy akurat podobne jesli nie te same.
Co tam w Krakowie, moze bys mi jakiegos referala zrobila to bysmy razem pracowali?