Kolejne 4 tys. km i kolejnych 5 godzin przesiedzianych w samolocie, ale jestem! Jestem tak daleko, że chyba już nigdy dalej nie będę, od pracy dzieli mnie 12 godzin różnicy czasu i nawet nie muszę odbierać telefonów, bo zwykle dzwonią, gdy śpię.
Rano budzi mnie tutaj szum morza, który towarzyszy mi, gdy sączę kolorowe drinki leżąc przy basenie a wieczorem pomaga zasnąć kołysząc do snu jak małego dziecko.
Ładnie tu jest, bardzo, ale z drugiej strony przeraźliwie nudno. Mieszkać tutaj byłoby jak za karę, zamkniętym w złotej klatce, z daleka od rzeczywistości.
Poznałem bliżej lokalny koloryt, który okazał się gorący jak czekolada i bardzo namiętny, żeby nie nazwać rozczochrany.
Podobnie do Maorysów rdzennych mieszkańców Nowej Zelandii i tutaj tatuaż zawsze jest formą sztuki, uznawaną wręcz za świętość i jest wysoce ceniony aż po dziś dzień. Potomkowie Polinezyjczyków uważają głowę za najświętszą z części ciała, nie dziwi zatem, że najpopularniejszą formą tatuażu maoryskiego są dzieła, wykonywane na twarzy. Zazwyczaj składające się one z zakrzywionych kształtów i spiralnych motywów. Tatuaże maoryskie często pokrywają całą twarz, symbolizując tym samym wysoki status społeczny, władzę i prestiż. Dla Maorysów, wykonanie tatuażu jest rytuałem przejścia i w związku z tym ma formę obrządku. Wykonanie tatuażu zazwyczaj rozpoczyna się wraz z wkroczeniem w dorosłość. Następnie jest on stale wzbogacany w celu uświetnienia ważnych, życiowych wydarzeń. Do tej pory nie podobały mi się wytatuowane męskie ciała, ale tutaj po prostu pasowały do ludzi i miejsca, duże, bardzo oryginalne, prawdziwe dzieła sztuki a na atletycznych ciałach wyglądały bardzo mniam pychota zwłaszcza jak się taki osobnik prężył, zginał i wypinał..
Jedyny mankament życia na wyspie to, że wszyscy się tutaj znają, wszyscy o wszystkich wszystko wiedzą, ludzie plotkują, nic nie da się przed nikim ukryć, prywatność, jeśli istnieje to tylko za wysokim murem stworzonym za grube pieniądze albo na własnej, prywatnej wyspie. Spotkanie z turystą, zwłaszcza białym jest pewnego rodzaju atrakcją, trofeum, oderwaniem się od wyspiarskiej może i egzotycznej, ale przeraźliwie nudnej codzienności. Kto by się jednak czymś takim przejmował?
Musisz się zalogować aby dodać komentarz.