A w Papeete pada deszcz

Pobudka o 4.30 rano by spakować bagaż, ogarnąć się i zdążyć dojechać na lotnisko Faa’a. Wczoraj wieczorem zaczęło intensywnie padać akurat, gdy wracałem z wycieczki objazdowej po wyspie. Wszystko wkoło było mokre, lało się z dachu, stropów, palm, musiałem ostrożnie brodzić między plamami kałuż, żeby się czasem gdzieś nie wyrżnąć, bo wszystkie posadzki były bardzo śliskie.

Niebiesko-biało-czerwony samolot Air Tahiti Nui punktualnie przyjął pasażerów na pokład i nawet zaczęliśmy kołować, gdy nagle stanął na pasie i wyłączono silniki. Usterka techniczna samolotu uziemiła nas na następne 3 godziny. Chcąc nie chcąc muszę jeszcze trochę zostać w tym raju…

Jesień na północnej wyspie Nowej Zelandii, choć ciepła nie należy do najprzyjemniejszych pór roku. Przeszywająca wilgoć w połączeniu ze słonym oceanicznym wiatrem, przenoszącym tony chmur, błyskawicznie przemieniających się w ciężki deszcz zachęca raczej do zaszycia się w przytulnych czterech ścianach, niż do czegokolwiek innego.

Informacje o saberblog

sabera myśli zapisane, czyli internetowa ziemia obiecana współczesnego narcyza i lansera. Jestem szczęściarzem, w czepku urodzony, z poukładanymi priorytetami, który podąża za swoją pasją. Lubię pisać bloga, bo w ten sposób obserwuję siebie i całą resztę. Udowodniłem sobie, że jestem człowiekiem wolnym i otwartym. To bardzo przyjemne uczucie, zrobić w życiu coś dla siebie, wbrew temu co mówią inni, co wypada, co należy albo trzeba. Czasem mam wrażenie, jakbym dopiero co skończył studia, niedawno zaczął pracować, dopiero co wyemigrował z Polski, rzucił pracę, wyruszył w podróż dokoła świata, odwiedził ponad 90 krajów. Innym razem łapię się za głowę, ile to już lat minęło, ile po drodze się wydarzyło. Czas jest fajną materią, taką bezkresną i niedotykalną. Fajnie obserwować emocje swoje i innych. Elektroniczny pamiętnik staram się prowadzić w miarę systematycznie – to jedna z niewielu rzeczy, które w życiu robie naprawdę regularnie, bo zwykle na bakier u mnie z obowiązkowością. Czasem wracam do spraw np. sprzed roku i okazuje się, że gdy patrzę na tamten czas choćby z perspektywy dwunastu miesięcy, widzę, że był on naprawdę wypełniony. Myślę że gdyby nie ten blog, brakowałoby mi życiowego „pionu”. A tak zawsze mogę spojrzeć na przeszłość z dystansu i zobaczyć czy udało mi się zrealizować swój zamierzony plan, zweryfikować gdzie popełniłem błędy albo po prostu pamiętać o tych wszystkich miłych wydarzeniach, których byłem uczestnikiem.
Ten wpis został opublikowany w kategorii podroze i oznaczony tagami , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Jedna odpowiedź na „A w Papeete pada deszcz

  1. ~Wroclovianka pisze:

    Ech, Papetee, moje wielkie marzenie. Nawet w deszczu!

Skomentuj

Proszę zalogować się jedną z tych metod aby dodawać swoje komentarze:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s