Mój brat zaprosił oboje nas na swoje wesele. Do Polski polecieliśmy razem, jako osoby towarzyszące zabierając ze sobą A i K. Był to taki ukłon w stronę mojej matki, która obawiała się skandalu gdybym na rodzinnej imprezie pojawił się tylko z facetem. Ja akurat trochę inaczej zapatrywałem się na to wszystko, nie chciałem skraść bratu uroczystości, ten dzień miał należeć do niego i jego żony a nie do starszego brata, który pojawił się na rodzinnym spędzie z kochankiem.
Mimo mistyfikacji i tak wszyscy domyślili się, że przystojny Włoch, ubrany niemal identycznie jak ja, siedzący obok przy stoliku to nie przypadek, że K. nie jest moją dziewczyną i że odstawiamy tutaj jakąś szopkę. Jeden z moich kuzynów, który całkiem szybko zorientował się w całej sytuacji, na wiadomość że K. nie jest moją dziewczyną zmierzył ją uważnie od stóp do głów i skomentował krótko i dobitnie: ładna, wyruchałbym ją…
Ślub odbył się w pięknym ogrodzie w małym dworku na Opatowicach, goście weselni mieli stoliki porozstawiane na tarasie pod niewielkim zadaszeniem, pierwszy raz w życiu miałem okazję bawić się na weselu na otwartej przestrzeni, obojgu z M. bardzo nam ten pomysł przypadł do gustu. Kto wie może i nasze przyjęcie wesele zorganizujemy w podobnym stylu.
Takie wspomnienia kiedy ma się absolutnie mocne wrażenie, że jest się tu i teraz, że bardziej jest się obserwującym aniżeli uczestnikiem wydarzenia pozostają w nas na zawsze. I ta niesamowita mieszanka uczuć i wrażeń: zdenerwowanie, ale i duma, dystans, ale i pewność siebie. I to wielkie niedowierzanie, że to się dzieje naprawdę a jeszcze kilka lat temu wydawało się nie do pomyślenia.
Jeszcze w dniu wesela biegaliśmy po wrocławskich sklepach, okazało się, że M. nie ma ze sobą odpowiedniej koszuli, bo ta którą wziął piła go w szyję a ja zapomniałem kupić szelek. Nasz shopping tour zaczęliśmy w Hali Targowej gdzie za śmieszne pieniądze oddałem do naprawy swoją torbę Bvlagari, M. obkupił się w nerkowce, pieprz syczuański, sól hawajską i inne orzechy, kontynuowaliśmy w Renomie a na koniec odkryliśmy prawdziwą perełkę – perfumerię Kiliana, Nasomato i Amuage.
We Wrocławiu skwar jakich w maju mało. Cierpimy razem z M. Wydaje mi się, że ja nawet bardziej bo na wyjazd zabrałem głównie długie spodnie i koszule.
Moje urodziny w tym roku spędzę w samolocie z Singapuru do Sydney dlatego zaproponowałem M. że na urodzinową kolację mogę zaprosić go już teraz. Pomysł narodził się bardzo spontanicznie, akurat przechodziliśmy obok hotelu Monopol gdy wspomniałem mu o znajdującej się na dachu restauracji. Od słowa do słowa weszliśmy na górę i po pięciu minutach mieliśmy zarezerwowany tam stolik.
Musisz się zalogować aby dodać komentarz.