Z Fidżi uciekłem jak szczur, jeszcze rano udawałem że wszystko jest najlepszym porządku, pozwoliłem wierzyć, że kolejny wieczór odbędzie według tego samego zaplanowanego scenariusza, wszystko potoczy się w niezmienionej kolejności i nic nie zmąci tej hedonistycznej sielanki. Przeliczyłem się tylko w jednym, że uda mi się niezauważenie przejść przez kontrolę biletowo-paszportową bez wpadnięcia na siebie gdzieś na terenie lotniska. Było zbyt małe, żeby mój sprytny plan miał szansę się powieść. Nasze spojrzenia spotkały się tylko przez sekundę gdy przechodziłem do kontroli paszportowej. Najdłuższa sekunda w moim życiu. Miałem potem moralnego kaca, który próbowałem zagłuszyć lecąc do Nowej Zelandii.
Wróciłem do Auckland, tym razem zatrzymałem się już w centrum. Wieczorem spotkałem się z D. który zabrał mnie na drinka. Odpuściliśmy sobie hotelowy bar po tym jak w swoim japple znalazłem stado czarnych muszek. Barman w Sofitelu próbował się zrehabilitować zrobił mi kolejnego drinka gratis ale i w nim pływały muchy. Nie wiadomo skąd się tam wzięły ale gdy na drugi dzień podobna przygoda przytrafiła mi się w SkyCity wiedziałem, że problem szalejących much dotyczy większości hoteli.
Pobyt w Auckland był jedną wielką kulinarną ucztą pt. ostrygi, jadłem je 2-3 razy dziennie, różne rodzaje i przyrządzane na wiele sposobów. W ostatni dzień miałem ich serdecznie dość i zatęskniłem za zwykłą pizzą. Nigdzie nie pojechałem, poranki spędzałem sam wałęsając się beztrosko po centrum, a wieczorami kiedy D. kończył próby do Evity chodziliśmy razem na kolacje.
Kilka dni w Bernie spędzonych między wyjazdami, oficjalnie rozpocząłem sezon rowerowy przejeżdżając od razu 30 km. M. ożenił mnie ze sprzątaniem, gotowaniem i zakupami. Kląłem siarczyście kiedy do godziny 14 nie udawało mi się ze wszystkim wyrobić. Wreszcie zrobiłem porządek z papierami zalegającymi na biurku od miesięcy, uporządkowałem sprawy urzędowe i zacząłem planować wyjazd na kurs do Mannheim. Mam już szkołę, kurs i mieszkanie w centrum. Mija dopiero 3 tydzień mojego nieróbstwa a wciąż myślę o pracy…
Musisz się zalogować aby dodać komentarz.