Here we go – dzień pierwszy

Zmieniliśmy się. I to bardzo, od ostatniego razu kiedy podróżowaliśmy razem – uprzytomniłem to sobie następnego poranka, gdy wspólnie z V. spotkaliśmy się na śniadaniu. Przez cały czas dopytywała mnie jaki mam dokładny plan na resztę dnia, tak jakby od tego zależało nasze życie. Odniosłem wrażenie, że w jej mocno uporządkowanym rozkładzie dnia brak planu oznacza chaos, spędza jej sen z powiek – gdy nie mogła doczekać się ode mnie właściwej odpowiedzi spinała się a jej twarz nabierała oznak poirytowania. Faktycznie, z perspektywy czasu dziewczyny powychodziły za mąż, jedna się nawet rozwiodła, urodziły dzieci tak więc zorganizowanie wspólnego wyjazdu już samo w sobie było logistycznym majstersztykiem: jakimś trafem udało im się uzgodnić wspólny termin i zorganizować opiekę nad dziećmi. Może stąd ta potrzeba zapięcie wszystkiego na ostatni guzik. Osobiście nie czułem presji czasu, zaproponowałem spędzenie poranka na hotelowym basenie a potem wizytę w Dubai Mall no co ostatecznie chętnie przystała. Pech chciał że, K obudziła się kwadrans przed południem tuż przed naszym wyjściem i musieliśmy na nią poczekać, a gdy w końcu dotarliśmy do centrum handlowego nie mogliśmy się po prostu rozłączyć, bo najpierw należało wypić razem kawę, wypalić papieroska, poplotkować coś zjeść i wtedy to ja zacząłem świrować, że marnujemy czas na takie pierdoły. W końcu udało mi się wyrwać spod babskiego kieratu, od razu skierowałem się w kierunku Fashion Avenue i po niecałej godzinie maszerowałem dumnie z pierwszymi zakupami. Mogłem odetchnąć z ulgą, pieniędzy ubyło, ale jeśli chodzi o zakupy w Dubaju to jest to prawdziwa ziemia obiecana i nie ma co sobie tam żałować.

Informacje o saberblog

sabera myśli zapisane, czyli internetowa ziemia obiecana współczesnego narcyza i lansera. Jestem szczęściarzem, w czepku urodzony, z poukładanymi priorytetami, który podąża za swoją pasją. Lubię pisać bloga, bo w ten sposób obserwuję siebie i całą resztę. Udowodniłem sobie, że jestem człowiekiem wolnym i otwartym. To bardzo przyjemne uczucie, zrobić w życiu coś dla siebie, wbrew temu co mówią inni, co wypada, co należy albo trzeba. Czasem mam wrażenie, jakbym dopiero co skończył studia, niedawno zaczął pracować, dopiero co wyemigrował z Polski, rzucił pracę, wyruszył w podróż dokoła świata, odwiedził ponad 90 krajów. Innym razem łapię się za głowę, ile to już lat minęło, ile po drodze się wydarzyło. Czas jest fajną materią, taką bezkresną i niedotykalną. Fajnie obserwować emocje swoje i innych. Elektroniczny pamiętnik staram się prowadzić w miarę systematycznie – to jedna z niewielu rzeczy, które w życiu robie naprawdę regularnie, bo zwykle na bakier u mnie z obowiązkowością. Czasem wracam do spraw np. sprzed roku i okazuje się, że gdy patrzę na tamten czas choćby z perspektywy dwunastu miesięcy, widzę, że był on naprawdę wypełniony. Myślę że gdyby nie ten blog, brakowałoby mi życiowego „pionu”. A tak zawsze mogę spojrzeć na przeszłość z dystansu i zobaczyć czy udało mi się zrealizować swój zamierzony plan, zweryfikować gdzie popełniłem błędy albo po prostu pamiętać o tych wszystkich miłych wydarzeniach, których byłem uczestnikiem.
Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii, podroze i oznaczony tagami , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Skomentuj

Proszę zalogować się jedną z tych metod aby dodawać swoje komentarze:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s