M. mnie zaskoczył. Z okazji złożenia wszystkich dokumentów w Zivilstandskreis wieczorem wybraliśmy się do Giardino na kolacje przy świecach. Taki mały romantyczny akcent na koniec dnia, żeby uczcić nasz małe nadzwyczajne wydarzenie.
Szczerze, myślałem że skompletowanie wszystkich dokumentów zajmie nam sporu czasu a mnie szczególnie będzie kosztowało wiele stresu i konieczność użerania się z polskimi urzędami, ale okazało się to zadaniem całkiem prostym. Wystarczyła jedna wizyta w urzędzie stanu cywilnego, szczery uśmiech i pani wydała mi od ręki wszystkie potrzebne dokumenty i zaświadczenia. Doszły mnie słuchy o współczesnej wersji Akcji Hiacynt, w którą zaangażowany jest wrocławski USC, ale guzik mnie to obchodzi. Za 3 lata teoretycznie będę mógł posiadać obywatelstwo włoskie i szwajcarskie a do Polski nam się nie śpieszy. Rozmawiając i śmiejąc się przy stole, wspominając wydarzenia ostatnich dni M. przyznał się, że martwi go ta moja martwota i stan zawieszenia, siedzenie w domu i brak aktywności, zachęcał mnie bym czymś się zajął, przypomniał mi o tym co mówiłem rok wcześniej, że miałem plany kursu włoskiego we Włoszech, że chciałem odpocząć i zwiedzać świat, więc czemu teraz nagle siedzę w domu, gotuję, piorę, robię zakupy, sprzątam, oglądam tv i pierdzę w sofę, jak mam pieniądze, niezrealizowane marzenia i mnóstwo wolnego czasu? Jemu szkoda byłoby tak bumelować więc najzwyklej na świecie mi się dziwi. To była muzyka dla moich uszu, upewniłem się czy aby na pewno dobrze usłyszałem i wcale się nie przesłyszałem. Szczerze? Owszem, zasiedziałem się w domu, bo było mi trochę przykro, że większość dalekich podróży odbyłem bez niego, nie chciałem wybierać się w kolejną egzotyczną wyprawę w obawie że, będzie mu smutno, że znowu zostaje sam w domu. Zaraz na drugi M. znalazł mi kurs językowy w Bolonii, będę mieszkał przy rodzinie i przez dwa tygodnie rzetelnie zmuszał do nauki tego pięknego języka..
Jeśli mi się uda w czerwcu polecę na kilka tygodni do Ameryki Centralnej, marzy mi się trasa Meksyk Gwatemala Belize Kostaryka Kolumbia, ale czy do tego dojdzie – nie wiem. Nie mam jeszcze biletu, ale bacznie przyglądam się ofertom. Razem z M. lecimy za dwa tygodnie na Sycylię i Maltę, potem jedziemy do Mediolanu zobaczyć sławną Ostatnią Wieczerzę da Vinci. By zobaczyć to cudo trzeba zapisać z dużym wyprzedzeniem, mieliśmy szczęście bo zdobyłem bilety na jeden jedyny wolny termin w tym roku w maju. Na koniec razem z M&M spotykamy się w Rzymie i w Wiedniu na długi weekend. Teraz jak na ironię modlę się bylebym tylko pracy nagle nie znalazł, bo szlag trafi moje piękne plany wyjazdowe….