Zwykle podczas kursów zatrzymuję się w hotelu albo wynajmuję mieszkanie, ale tym razem uległem namowom M, który usilnie przekonywał mnie że przy włoskiej rodzinie będzie mi lepiej, otworzę się bardziej na kulturę, dostarczy mi dodatkowych atrakcji, zaproszą mnie do uczestnictwa w swoim codziennym życiu. Niestety nic takiego się nie stało, choć parę nieudanych prób juz było. Zdałem sobie sprawę, że wyobrażenie M. o mieszkaniu przy rodzinie podczas kursu językowego ma się niejak do rzeczywistości. Gdyby to on był godpodarzem myślę że dwoiłby się i troił aby zapewnić gościowi mnóstwo atrakcji, od tych codziennych, kulinarnych, po wycieczki za miasto, wspólne oglądanie filmów, imprezy i poznawanie wszelkich aspektów życia danego kraju. Nie narzekam, bo rozumiem że każdy ma swoje życie, nie jestem przecież dzieckiem. Wspólne spędzanie czasu ogranicza się tylko do wspólnych kolacji co 2-3 wieczór podczas, których moi opiekunowie raczą mnie minestrone, zieloną sałatą i wodą. No cóż, na szczęście wokół jest pełno barów i restauracji, więc prawie co dzień odkrywam jakieś nowe miejsce.
Archiwum
Tagi
- amore
- Anglia
- Argentyna
- Australia
- Austria
- Azerbejdżan
- Bahrajn
- Bali
- Brazylia
- Chile
- Chiny
- Chorwacja
- Ekwador
- emigracja
- Estonia
- Fidżi
- Filipiny
- Finlandia
- Francja
- GH
- Gruzja
- Hawaje
- Hiszpania
- Holandia
- Hongkong
- Indie
- Iran
- Irlandia
- Islandia
- Japonia
- Kanada
- Karaiby
- Katar
- Kazachstan
- Kolumbia
- Laos
- Liban
- Malezja
- Malta
- Maskareny
- Mauritius
- Mądrości
- Nepal
- Niemcy
- Nowa Zelandia
- Oman
- Palau
- Panama
- Peru
- podróże
- Polinezja
- praca
- RTW
- Rumunia
- Serbia
- Seszele
- Singapur
- St. Maarten
- studia
- Szwajcaria
- Szwecja
- Tahiti
- Tajlandia
- tanzania
- Turcja
- USA
- Warszawa
- Wietnam
- Wrocław
- Wyspy Cooka
- włochy
- Zanzibar
- ZEA
- związek
- Łotwa