Z R. nie widziałem się dobre dwa lata, ostatni raz spotkaliśmy się w Mannheim podczas kursu i było to na bardzo krótko. Kiedyś rozmawialiśmy ze sobą praktycznie codziennie, ale odkąd odszedłem z eB nasze drogi siłą rzeczy się rozeszły. Wysyłaliśmy sobie od czasu do czasu życzenia świąteczne albo urodzinowe, ale to nie było już to samo co kiedyś. Wypadłem z obiegu, przestałem pojawiać się na eventach, więc nie ma się co dziwić, że branża o mnie zapomniała. R. w tym czasie przeszła poważną operację, potem drugą, przez dłuższy czas była na zwolnieniu zdrowotnym – każdego z nas pochłonęły bieżące i bardziej przyziemne sprawy.
Zadzwoniłem do niej ze Szwajcarii, pożegnać się przed wyjazdem do Polski. Ucieszyła się i zaraz przekonała mnie, że koniecznie musimy się zobaczyć i najlepiej jeszcze przed wylotem. M. poleciał do Włoch a ja wsiadłem w pociąg do Mannheim, bo postanowiliśmy z R. spotkać się w pół drogi. Od ostaniej mojej wizyty w mieście otworzył się nowy Radisson z mega przytulnym i bardzo popularnym barem na dachu hotelu i tam właśnie postanowiliśmy spędzić nasz wspólny wieczór.
R. przybrała na wadze, dużo, momentami wydawała się też trochę nieobecna, jakby myślami była gdzieś indziej, daleko. Zaprosiła mnie na kolację do Doblera a ja w rewanżu opłaciłem jej hotel.
Nie jestem wstanie nawet zliczyć ile wspólnie przeszliśmy przez te 10 lat, nie zapomnę jej jak wdrażała mnie do pracy, jak cierpliwie tłumaczyła wszystkie systemy, procesy, procedury i zależności. Zjechaliśmy wspólnie praktycznie całą Europę a nasze wyjazdy służbowe zawsze należały do niezapomnianych.
Myślę że to było nasze prawdziwe pożegnanie.
