Londyn non stop

W Londynie od rana lało, temperatura spadła do kilku kresek powyżej 0. W nocy w pokoju było tak zimno, że M szczekał zębami a rano obudził się z bólem gardła.
Wyszło przy tym jak nieznośna może być pogoda tutaj i jak ważna jest szczelność okien.
Londyn pełen jest Włochów, wczoraj spotkaliśmy jednego na recepcji, potem w restauracji przy Earl’s Court a dziś na śniadaniu zamawiając cappuccino rozbrzmiało wesołe „siete Italiani”? M. nie miał problemów żeby się dogadać, gdziekolwiek byliśmy zawsze wyrastał niespodziewanie jakby spod ziemi jakiś jego krajan.
Po śniadaniu pieszo wybraliśmy się do Notting Hill pobiegać po tamtejszych sklepach i galeriach, nigdy wcześniej tam nie byłem dlatego ucieszyłem się gdy M rzucił na tapet ten pomysł.
Dużo rozmawialiśmy. M wydaje się dawać sobie rady sam w Bernie, ale tęskni i samotność coraz bardziej zaczyna mu doskwierać. W domu nie ma do kogo otworzyć buzi, każdy dzień wyglada tak samo jednostajnie i przeraźliwie nudno. Zaczął nawet szukać znajomych i jakiś dodatkowych zajęć i wcale mu się nie dziwię. Namawiał mnie żebym po nowym roku zaczął szukać pracy i jak najszybciej wrócił do Szwajcarii, do domu.

Gdy dotarliśmy do Parku Kensington wyszło słońce i zrobiło się przyjemnie ciepło, wygrzewaliśmy nasze stare kości na ławce przy stawie przyglądając się ludziom karmiącym kaczki i łabędzie.
Tego dnia zrobiliśmy ponad 10km pieszo a od tego łażenia spuchły mi stopy a pod średnim palcem zrobił się brzydki odcisk. M. pozostał niezrażony. Godzinka odpoczynku w hotelowym pokoju a potem znowu poszliśmy na miasto. Jutro rano lecimy do Belfastu.

Informacje o saberblog

sabera myśli zapisane, czyli internetowa ziemia obiecana współczesnego narcyza i lansera. Jestem szczęściarzem, w czepku urodzony, z poukładanymi priorytetami, który podąża za swoją pasją. Lubię pisać bloga, bo w ten sposób obserwuję siebie i całą resztę. Udowodniłem sobie, że jestem człowiekiem wolnym i otwartym. To bardzo przyjemne uczucie, zrobić w życiu coś dla siebie, wbrew temu co mówią inni, co wypada, co należy albo trzeba. Czasem mam wrażenie, jakbym dopiero co skończył studia, niedawno zaczął pracować, dopiero co wyemigrował z Polski, rzucił pracę, wyruszył w podróż dokoła świata, odwiedził ponad 90 krajów. Innym razem łapię się za głowę, ile to już lat minęło, ile po drodze się wydarzyło. Czas jest fajną materią, taką bezkresną i niedotykalną. Fajnie obserwować emocje swoje i innych. Elektroniczny pamiętnik staram się prowadzić w miarę systematycznie – to jedna z niewielu rzeczy, które w życiu robie naprawdę regularnie, bo zwykle na bakier u mnie z obowiązkowością. Czasem wracam do spraw np. sprzed roku i okazuje się, że gdy patrzę na tamten czas choćby z perspektywy dwunastu miesięcy, widzę, że był on naprawdę wypełniony. Myślę że gdyby nie ten blog, brakowałoby mi życiowego „pionu”. A tak zawsze mogę spojrzeć na przeszłość z dystansu i zobaczyć czy udało mi się zrealizować swój zamierzony plan, zweryfikować gdzie popełniłem błędy albo po prostu pamiętać o tych wszystkich miłych wydarzeniach, których byłem uczestnikiem.
Ten wpis został opublikowany w kategorii podroze i oznaczony tagami , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Skomentuj

Proszę zalogować się jedną z tych metod aby dodawać swoje komentarze:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s