Wczoraj pożegnaliśmy koleżankę z działu. Tę samą, która rekrutowała mnie do firmy w marcu. Odeszła po 12 latach pracy i nieskończonej ilości zmian i reorganizacji wewnątrz firmy. Z czasem i mnie to czeka, ale póki co robię swoje, kasa na koncie mi się zgadza więc swoje ambicje schowałem na razie do kieszeni.
A. z okazji swojego odejścia zaprosiła nas wszystkich do Starego Klasztoru na pożegnalną imprezę. Z 15 osób zrobiło się nagle 45 a i tak nie byli to wszyscy, którzy mieli ochotę przyjść. Piwo i drinki lały się szerokimi strumieniami a raz po raz donoszono nam talerze z ciepłym jedzeniem, bo w końcu jeść coś trzeba.
Razem z moja zaprzyjaźnioną koleżanką Słowaczką zamawialiśmy tylko whiskey i na przemiennie wysyłaliśmy się do baru po kolejne kolejki złotego trunku. Wszyscy z nas się śmiali mając nas za burżujów, ale jak przyszło co do czego jako jedyni byliśmy na koniec trzeźwi i nie trzeba było nas prowadzić pod ramię.
W czasie tamtego wieczoru doszło do paru zabawnych sytuacji…
Wśród kolegów i koleżanek z pracy funkcjonuję jako osoba uczuciowo zaangażowana i zamężna. Nie chwalę się specjalnie każdemu wszystkimi szczegółami z swojego życia osobistego, ale myślę że w sposób naturalny pozostaję sobą. Przyjmując się do pracy w maju zadbałem, aby kilka osób dowiedziało się ode mnie wprost jak to ze mną jest tak w ogóle, gdyby któraś z dziewczyn w biurze postanowiła przystawić drabinę do mojej ściany. Nie miałem zbytniej ochoty przerabiać tego tematu z każdym z osobna, więc po niedługim czasie zdałem się na sprawcze działanie poczty pantoflowej.
Na niektórych działam jak strach na wróble – choć bardzo zależało mi na tym, by uniknąć sytuacji kiedy ludzie (zwłaszcza faceci) boją się być w jakiejkolwiek relacji ze mną albo być w moim towarzystwie, bo przyczepi im się łatkę, że jesteśmy parą. Inni, zwłaszcza kobiety otoczyły mnie jakby specjalną opieką starając się za wszelką cenę poznać mnie z jakimś swoim kolegą.
Rozmawiałem właśnie z O. gdy niespodziewanie podeszła do mnie kobieta przedstawiając się jako przyjaciółka znajomej i w pierwszym zdaniu stwierdziła, że chciałaby żebym kogoś poznał. Jak już dotarliśmy do miejsca, w którym zdałem sobie sprawę o kim mowa, podziękowałem grzecznie i odmówiłem, wykazując całkowity brak zainteresowania jakimś Krzyśkiem Jarząbkiem. Nie minęło kilkanaście minut gdy zaczepiła mnie po raz drugi: a może ten? Romek? Bardzo wartościowa osoba.
Parsknąłem śmiechem. Po co mi portale randkowe, Tindry i inne takie jak dziewczyny z biura okazują się lepsze niż swatki.
To nawet pożegnania pełne swatania?
Whisky najlepsze, ponieważ tak niedobre, że nie przekracza się miary.
Pozdrawiam
nigdy nie zrozumiem jak mozna nie lubic whiskey:) w glowie mi sie nie miesci, to sama slodycz!