Wyjazd zaplanowaliśmy ambitnie na wczesny poranek. I tak musiałem wcześnie wstać dokończyć dwie rzeczy nim na dobre pożegnałem się ze służbową skrzynką mailową. Potem było jeszcze śniadanie, kawa, jedna, druga, prysznic, pacykowanie, pakowanie się, cały rytuał sobotniego poranka. Przed 11 byliśmy gotowi do wyjścia.
Pytam się masz wszystkie dokumenty? Tak – odpowiedział. Znaczy zostawił paszport w pokoju na stole. Rzeczy sobie spakowałeś? Tak, mam wszystko co potrzebuję – znaczy zapomniał wziąć choćby jednej pary skarpet albo spodenek na plażę. Soczewki sobie wziąłeś? Tak, mam – znaczy ma na pewno płyn do soczewek i pusty pojemnik na soczewki. Scenariusze znane od lat, z wiekiem zaczynają mnie bawić, bo przynajmniej na wyjazdach nie jest nudno.
Tym razem spakował się do zbyt dużej walizki, która nie zmieściła się do bagażnika. Tzn. zmieściła się, tylko moja mała okazała się „za duża”.
Tomtom obwiózł nas dookoła Berna nim wjechaliśmy na trasę w kierunku Lucerny, Spiez i Airolo. Jak po 5 godzinach nie dotarliśmy do Mediolanu, dopiero wtedy zainteresowaliśmy się ustawieniami GPS. Okazało się, że z naszej trasy wykluczyliśmy autostrady i tunele… Miała być przygoda i była.
W Pawii nie mieliśmy zaplanowanego żadnego noclegu, dlatego jak tylko przekroczyliśmy granicę w Chiasso zaraz zarezerwowałem nam coś, co na zdjęciach wyglądało fajnie i ładnie tyle tylko, że w nazwie miało motel a nie hotel więc wylądowaliśmy w obiekcie służącym innym na godziny, za to z wielkim łożem, ścianą wyłożoną lustrami i tapetą w rażąco złoto-czerwonym kolorze. W środku czysto, obsługa przemiła, ręczniki świeże, znalazłem nawet slogan mogący reklamować to miejsce: Włóż, wyjmij, wyjdź albo: nogi otwarte 24/7.
W Pawii trzeba było nosić maseczki, co przy 33 stopniowym upale było męczące. Na szczęście w miarę szybko wyszło na jaw, że spacerując po centrum można było z nich zrezygnować i zakładać tylko wchodząc do sklepu lub innego publicznego miejsca.
Włochy to oczywiście uczta dla podniebienia – we Włoszech nie można być na diecie, bo jest się z góry na straconej pozycji. Znaleźliśmy ciekawe miejsce Osteria della Madonna z daniami lokalnej kuchni…
Do hotelu na godziny jeszcze nie trafiłam :-))
Samych miłych chwil Wam życzę!
Dzieki. Cud że się wysłałem! 😂
Bo Ty bywasz w lepszych hotelach, takich gdzie na godziny można wynająć rybę lub przytulacza.
W lepszych hotelach, to nie…
Fajna relacja, miejsca i potrawy miłe dla oka, a zapewne i nie tylko!
Takie smaki to tylko tutaj: ravioli z gęsiną albo tort bakłażanowa z czekoladą – palce lizać!
No tak… ja szczęśliwa w Polsce a Ty w Italii.. Każdemu według marzeń. 🙂
W Urbino 33 stopnie! Jest cudnie
W Krakowie dokładnie tak samo. 😀 Uważajcie w Urbino. 🙂
Ha, ha, hotel na godziny!
Zdjęcia cudowne, podsyłaj więcej, bo Włochy zawsze atrakcyjne!
Serdeczności zasyłam
Dlaczego te zdjęcia takie małe?!
…taaa…we Włoszech to bym pewnie nawet mięso zaczęła jeść na nowo, choć tam akurat można doskonale się bez niego obyć przez cały rok
No małe jest piękne
Włoski klimat… wino, słońce, pizza i genialne lody 😉 Zamarzyło mi się też