Wybicie wszystkich komarów przed pójściem spać, pozwoliło spokojnie przespać całą noc, rano obudziłem się naprawdę wypoczęty. Spakowanie zajęło nam kilkanaście minut i po 9. byliśmy już w drodze do następnej zaplanowanej przez M. atrakcji. W tak naprawdę to, w lekko zapyziałym i pozbawionym większych atrakcji turystycznych regionie Marche leży Urbino. Dziś – wielkości średniego miasta powiatowego w Polsce czy takich Włoszech, ale kiedyś ponad 500 lat temu był to drugi po Florencji ośrodek nowego spojrzenia na sztukę w Italii, nazwanego później renesansem. Od tamtego czasu ośrodek ten zapadł w letarg, trwający do dziś, mimo wpisania historycznego centrum miasta na listę światowego dziedzictwa kultury Unesco. Kto wie, może właśnie dzięki temu Urbino jest tak atrakcyjne zarówno dla miłośników sztuk wszelkich (ze szczególnym uwzględnieniem architektury i malarstwa) jak i tych, którzy znajdą się tam przypadkowo w podróży.
Jak większości turystów najbardziej interesowały nas starówka na wzgórzach w obrębie murów miejskich. Pełno na niej tego, co stanowi o „klimatyczności” włoskich miasteczek, a więc wąziutkich, stromych ulic, po których jeżdżą szaleni motocykliści albo kierowcy w poobijanych samochodach, suszącej się bielizny na fasadach ceglanych, lekko sypiących się kamienic czy bezpańskich kotów oraz rojów pszczół i os…. Ale na pierwszy rzut oka widać, że życie toczy się tu wolno, a miasto znajduje się na uboczu głównych szlaków turystycznych.
Cenowo był tutaj raj, ale chodzenie góra, dół non stop dało mi się do wiwatu i na koniec dnia nie czułem nóg. Na dodatek w jednej i drugiej restauracji zaatakował nas z M prawdziwy rój pszczół i musieliśmy uciekać, chowając się do środka osterii, bo skubane wlatywały nam pod nogawki spodenek albo za kołnierz.
Jedzenie spoko, ale szału nie było. Jak na złość wszystkie restauracje, które nam się podobały, były akurat zamknięte a Osteria Km 0 jakoś nam nie przypasowała. Mój M jesteś prawdziwym mistrzem kuchni włoskiej, więc jak on kręci nosem, to znaczy że coś jest na rzeczy.
A turystów dużo, czy wszyscy siedzą w domach unikając wirusa?
Turystów mało bo nie ma Chińczyków ani żadnych Azjatów. Dodatkowo dzieciarnia ma wakacje więc zwiedzanie jest prawdziwą przyjemnością
W maseczkach Włosi wchodzą do sklepu do kiepski muzeum kościoła itp ale po za tym to jak u nas😀
No tak .poczułam się urażona. Mieszkam w Marche i uważam go za jeden z najpiekniejszych regioniow włoskich. Tylko trzeba wiedzieć gdzie jechać. Offida nawet w Italii unikatowa. Moje ukochane Ascoli Piceno starsze od Rzymu. Cudowny kurort pełną gębą San Benedetto. I tak mogę bez końca. I najlepsza na świecie faszerowana oliwka” ascolana” byle prawdziwa nie podrabiana. 😀 I na szczęście jak mówimy mniej turystów. Dzięki czemu mamy włoską normalność. Serdecznosci
Mam powód żeby wrócić i zmienić zdanie:) Nie da się przecież wyrobić opinii na temat całej prowincji na podstawie jednej wizyty.
Mam nadzieję. Jest w Marche przepięknie. I historycznie i panoramicznie.:)
Szkoda, ze w Twojej podróży minęliśmy się w czasie. I cieszę się, że byliście w Ascoli. Moim Ascoli. Oczywiście rozumiem miłość do ” ascolany”. Ascoli na jeden moment to za mało. Ale z pewnoscia do niego wrócicie. Nie ma innej opcji.
Nie moge dodać komentarza pod wpisem z Ascoli. Serdeczności