sielanka

Ostatnie dni upłynęły mi pod znakiem imprez, kolacyjek i spotkań.

Najpierw K. stwierdziła, że jedno spotkanie to za mało, dlatego kolejny raz zaprosiła mnie do siebie do Wabern. Do późna uskutecznialiśmy rozmowy przy ginie z tonikiem i było tak przyjemnie, że prawie zapomnieliśmy, że następnego dnia musieliśmy pracować.

W środę wieczór razem z M. wybraliśmy się na kolację do Azzurro. Wypadało, bo nie było mnie tam rok a odkąd przyjechałem do Berna wszyscy dopytywali się kiedy wreszcie przyjedziemy. Nie mogliśmy postąpić, więc inaczej jak tylko zaplanować jeden wieczór na wizytę w restauracji. Specjalnie przez cały dzień się głodziłem, pamiętając że z Azzurro głodnym na pewno nie wyjdę i tak było. Najpierw Lucy przywitała nas Franciacortą, potem na stół wjechało czekadełko w rozmiarze xxl od szefa kuchni, potem foccacia, a dopiero później nasza przystawka i moje ulubione antipasto – talerz świeżych owoców morza a na główne danie małże i pasta ravioli z okoniem. Po takiej obfitej kolacji nie zostało nam nic innego jak wracać do domu pieszo na co obaj przystaliśmy z ochotą.

Azzurro ma się dobrze, klientów nie brakowało choć wszyscy siedzieli głównie na tarasie. Kryzys ostatnich miesięcy wydał się już tylko odległym wspomnieniem choć o kolejnej fali zaczyna mówić się też i tam. F nie planuje zamknąć interesu, finansowo widać że mu się powodzi.

W piątek spotkaliśmy się ze znajomymi na kolacji w Brasserie przy Bärengraben. Było dużo wina i foie gras, rösti, tatar i łosoś a na koniec wizyta w Rosengarten i znowu późny powrót do domu. Sobota miała być tylko dla nas, dlatego postawiłem zabrać M na wycieczkę statkiem po jeziorze z Lucerny do Flüelen i spowrotem. Akurat było bardzo przyjemnie, mieliśmy wygodne miejsca na górnym pokładzie, skąd rozciągały się piękne widoki na kolorowe miasteczka, wille i pałace położone wzdłuż lini brzegowej Jeziora Czterech Kantonów.

Informacje o saberblog

sabera myśli zapisane, czyli internetowa ziemia obiecana współczesnego narcyza i lansera. Jestem szczęściarzem, w czepku urodzony, z poukładanymi priorytetami, który podąża za swoją pasją. Lubię pisać bloga, bo w ten sposób obserwuję siebie i całą resztę. Udowodniłem sobie, że jestem człowiekiem wolnym i otwartym. To bardzo przyjemne uczucie, zrobić w życiu coś dla siebie, wbrew temu co mówią inni, co wypada, co należy albo trzeba. Czasem mam wrażenie, jakbym dopiero co skończył studia, niedawno zaczął pracować, dopiero co wyemigrował z Polski, rzucił pracę, wyruszył w podróż dokoła świata, odwiedził ponad 90 krajów. Innym razem łapię się za głowę, ile to już lat minęło, ile po drodze się wydarzyło. Czas jest fajną materią, taką bezkresną i niedotykalną. Fajnie obserwować emocje swoje i innych. Elektroniczny pamiętnik staram się prowadzić w miarę systematycznie – to jedna z niewielu rzeczy, które w życiu robie naprawdę regularnie, bo zwykle na bakier u mnie z obowiązkowością. Czasem wracam do spraw np. sprzed roku i okazuje się, że gdy patrzę na tamten czas choćby z perspektywy dwunastu miesięcy, widzę, że był on naprawdę wypełniony. Myślę że gdyby nie ten blog, brakowałoby mi życiowego „pionu”. A tak zawsze mogę spojrzeć na przeszłość z dystansu i zobaczyć czy udało mi się zrealizować swój zamierzony plan, zweryfikować gdzie popełniłem błędy albo po prostu pamiętać o tych wszystkich miłych wydarzeniach, których byłem uczestnikiem.
Ten wpis został opublikowany w kategorii podroze, Szwajcaria i oznaczony tagami . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

11 odpowiedzi na „sielanka

  1. Piękne te szwajcarskie widoczki…tyle, że ponoć drogo okrutnie.

  2. salmiaki pisze:

    Wspaniałe krajobrazy! Apetyt Ci dopisuje, humor także. W końcu widać, że znowu żyjesz pełną piersią! To chyba Twój czas. Dozuj sobie wszystko racjonalnie, bo wiesz…upadek z wysoka bardziej boli. Ale Ciebie to chyba nie dotyczy, jesteś w czepku urodzony 🙂 Tak, tak- zaraz powiesz, że ciężko na to pracowałeś- imasz rację! Tylko czasem się troszczę. Ja bym tyle nie zjadła 😂

    • saberblog pisze:

      Czuje się jak pączek nierozłączek. Ciagle tyle wizyty i rewizyty No i jedzenie. Jak wrócę do domu będzie dietka bo nie chce zacząć się turlac.
      O upadku nie myśle, raczej o tym że wciąż chce mi się wspinać. Poki starczy mi sil

  3. agnecha pisze:

    Jak tam pięknie! Śliczne jest to zdjęcie z żaglówkami na tle z górami za mgłą.
    I wogóle, to miło Cię widzieć.

  4. Ultra pisze:

    Razem z Tobą pięknie się podróżuje. Nie dość widoków, to góra pysznego jedzenia, ale rachunek musiał boleć 🙂
    Serdeczności

Skomentuj

Proszę zalogować się jedną z tych metod aby dodawać swoje komentarze:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s