Od zeszłego poniedziałku zaczęła się praca. To pewnego rodzaju ewenement, że przez prawie 6 tygodni od momentu zatrudnienia w nowym miejscu nie działo się dosłownie nic, dni mijały rozleniwiająco, czasami pojawiałem się w biurze żeby z kimś wypić kawę, wyjść do ludzi, spotkać znajomego w kuchni aby później wyskoczyć na wspólny lunch. Żeby nie marnować czasu zapisałem się na kilka obowiązkowych szkoleń które tak czy inaczej musiałem zrobić, ale że każde było on-line, bez udziału osób trzecich, było to zajęcie potwornie nużące. Po 4 godzinach siedzenia i beznamiętnego klikania na slajdy czułem jak odpływam, myśli krążą wokół czegoś innego, trudno było mi utrzymać ten sam poziom koncentracji. Wieczorami za to mogłem dowolnie uskuteczniać spotkania towarzyskie. Poznałem nowe osoby w swoim zespole, bardzo mile doświadczenie, bo wszyscy wydają się bardzo przyjaźni i pomocni: żadnego chamstwa, niezdrowej rywalizacji, prywaty czy podkładania świń. Jednego wieczoru na fali bardzo dobrego humoru, wylądowaliśmy w klubie karaoke i do późnych godzinnych nocnych śpiewaliśmy włoskie szlagiery. Co jak co, ale Włosi potrafią się bawić a ja chętnie z tego korzystałem.
W zeszłym tygodniu punkt 8.30 ze słodkiego letargu wyrwał mnie dzwonek telefonu, dzwonił mój nowy dyrektor, wtedy poznałem swój nowy zespół projektowy oraz listę zadań i obowiązków. Nic nie wydawało mi się straszne, na dodatek pracuję z Niemcami, którzy z natury są bardzo poukładani i konkretni. Dogadujemy się bez problemów ale… znajomi pytają się mnie czy żyję i czy nie jestem chory.
Moja praca zaczyna się o 8 a kończy o 20 albo 22.00, dzień w dzień, zdzwaniamy się po kilka razy dziennie, dyskutujemy i omawiamy następne kroki, po czym zasuwam jak mały motorek, by po godzinie przyjąć na siebie następne zadania. Lubię pracować, rozumiem że początki są ciężkie ale zaczynam się trochę martwić, że godziny pracy okażą się standardem a na coś takiego nigdy się nie zgodzę. Na razie siedzę cicho, obserwuję, robię co do mnie należy, jak nie pasuje mi siedzieć po godzinach wyłączam komputer, telefon służbowy, wychodzę z domu i wracam do życia prywatnego. Kusi mnie, żeby czasem coś powiedzieć dosadniej, ale powstrzymuję się tłumacząc sobie, że to początki, ja się uczę, wdrażam, oni mnie sprawdzają, nie wszystko działa jeszcze tak jak powinno, ale z tylu głowy tli mi się lampka ze znakiem stopu. Nie mam natury pracoholika, rozumiem że każde zajęcia ma czasem peaki jak i względny czas spokoju, póki się to nie unormuje chodzę trochę podminowany i zmęczony. Daje sobie czas na razie do końca lutego i jeśli tak ma wyglądać moja nowa praca, klientowi powiem arrivederci i poproszę o zmianę. Jeśli do czerwca nic się nie zmieni zacznę szukać sobie nowego zajęcia.
Moja koleżanka która ściągnęła mnie do firmy zaczęła szukać nowej pracy po 8 miesiącach i dwóch zmianach klientów. Jest tak zmotywowana do zmiany pracodawcy, że pozostaje głucha na jakiekolwiek zapewnienia by zostać i próbować szarpać się dalej. Rozumiem ją doskonale, z drugiej strony nie chcę się uprzedzać i zacząć rozważać pomysłu brania nogi za pas.
Zobaczymy. Dziś i jutro znowu będę siedział do 22.00, zero życia osobistego nie mówiąc już o zakupach czy innych przyziemnych codziennych obowiązkach. Projekt w firmie zajmującej się „budowaniem lepszego świata pracy” to nie projekty tylko sraczka.
Tego wpisu wyjątkowo nie polubię. Nie daj się zwariować. W takim tempie siły mogą pierwsze się wyczerpać przed cierpliwością…
Chciałbym móc nie polubić tej sytuacji. Na razie bałagan rzucam na karby że to początki a te bywają trudne. Oczy mam jednak dokoła głowy i jak będzie trzeba uderzę w stół.
Podoba mi się, że nie przyjmujesz wszystkiego z dobrodziejstwem, tylko myślisz, wszak życie ma się jedno. Korpo wyciska soki, a potem wypluwa, by zatrudnić następnego, któremu na początku zapłaci mniej, taki obyczaj oszczędzania 🙂
Serdeczności
Polubiłam tylko dla zasady, że lubię Cię czytać. Bo wiadomości ciut dołujące. Nie daj się. Serdeczności
Dzieki. Nie dam się zwariowac!
Co to się z tymi pracodawcami dzieje, że nie dadzą spokojnie popracować…
Dbaj o siebie 🙂
Dziś dostałem bojowe zadanie o 16.50
Później dwa następne o 18.00.
Podziękowałem i zobowiązałem się zajrzeć do nich jutro o 8.00
Spotkanie pan dyr ma jutro o 10.00 wiec albo będzie miał szczęście ze ogarnę to dla niego albo będzie świecił oczami…
😂