budzenie się z zimowego snu

W ferworze zmian codzienności nie potrafiłem zebrać się, by usiąść i pokusić się o odrobinę refleksji przelanej na klawiaturę. Nie zdawałem sobie sprawy jak mocno zgnuśniałem w nowej pracy, przytłoczony nowymi obowiązkami zatraciłem się w jednostajnym stylu życia, co wyszło mi w końcu bokiem, bo jak niedawno zrobiłem sobie wyniki, to dostałem taką reprymendę od lekarza, że poszło mi w pięty.
Po Wielkanocy, wróciłem do pracy kiedy gruchnęła wiadomość, że klient rezygnuje z naszych usług a nasz zespół projektowy ulega rozwiązaniu w trybie natychmiastowym. Nagle okazało się, że to co robimy od stycznia nie jest ani krytyczne ani pożyteczne za to bardzo kosztowne, klient przykręcił kurek z pieniędzmi a my wszyscy praktycznie z dnia na dzień wylądowaliśmy na bruku. Mój pan dyrektor próbował jeszcze coś ugrać, angażować nas w dodatkowe tematy, ale wszyscy zdawaliśmy sobie sprawę, że to nasze ostatnie podrygi a za kilka dni zostaniemy po prostu na lodzie. Moja nowa szefowa z Warszawy zorganizowała mi rozmowę z nowym potencjalnym klientem i tak, jeszcze tego samego dnia dowiedziałem się, że z głodu ani nudy nie umrę. Pracuję dla Brytyjki polskiego pochodzenia, w prawdziwie międzynarodowym zespole, projekt przewidziany jest do końca czerwca przyszłego roku a najważniejsze – zadania wykonuję w ustalonych godzinach pracy i znowu mam czas na życie. Nasza rozmowa trwała 20 minut, od razu między nami zaklikało a na koniec dnia dowiedziałem się, że mam tę rolę w projekcie. Stary klient przypomniał sobie o mnie jak tylko zaczął palić mu się grunt pod nogami, bo niestety zostawiliśmy go z dnia na dzień, ale nie ja ustalam reguły tej gry. Poświeciłem dodatkowy dzień, żeby wyprostować niektóre tematy ale następnego bez wyrzutów sumienia oznajmiłem że mój czas się dla nich skończył, poza tym zaczynam nowy projekt, moja doba ma tylko 24 godziny a czas nie jest już z gumy. Nie byłem w takim podejściu osamotniony, a stary klient musiał się pogodzić że z niewolnika nie ma pracownika. I tak ostatnie dni kwietnia spędziłem przygotowując się do przejęcia nowej roli i nowych obowiązków, a odbywało się to w tak przyjemnej atmosferze, o której mogłem kiedyś tylko pomarzyć. Pobyt w Szwajcarii bardzo mi w tym pomógł, bo miałem czas na spotkania ze znajomymi, wyjścia na miasto, spacery i celebrowanie zwyklej codzienności w postaci wspólnych śniadań i kolacji z M. Praca znów sprawia mi przyjemność, wróciła we mnie ciekawość i energia, zniknął cynizm i wieczne szukanie kompromisów. Nie jest kolorowo, nie ma wiecznej tęczy, ale wreszcie jest tak jak być powinno i czuję że zawodowo jest po prostu dobrze.
Praca przy „budowaniu lepszego świata pracy” zaczęła mi się podobać, wróciłem do pracy z biura, bo nie pracuję już po nocach, mam czas się wyspać, ogarnąć życie, zakupy, obowiązki, napić się porannej kawy, czasem wyskoczyć z dawno niewidzianym znajomym na lunch na miasto, wyjść na rower, do lekarza i ze wszystkim zdążam. Po prostu zawodowa sielanka. Pracodawca próbuje ściągnąć pracowników z powrotem do biura. Po dwóch latach pandemii nie jest to zadanie proste, dlatego przez ostatni tydzień zorganizowano dla nas darmowe lunche w postaci kilku food trucków stojących pod biurem i oferujących przeróżne smakołyki, lody na patio, zabiegi pielęgnujące, masaże i inne temu podobne atrakcje. Miałem czas odejść od biurka, poznać nowych ludzi, zrelaksować się, popatrzeć w niebo i zobaczyć, że jest słońce i zbliża się lato.

Informacje o saberblog

sabera myśli zapisane, czyli internetowa ziemia obiecana współczesnego narcyza i lansera. Jestem szczęściarzem, w czepku urodzony, z poukładanymi priorytetami, który podąża za swoją pasją. Lubię pisać bloga, bo w ten sposób obserwuję siebie i całą resztę. Udowodniłem sobie, że jestem człowiekiem wolnym i otwartym. To bardzo przyjemne uczucie, zrobić w życiu coś dla siebie, wbrew temu co mówią inni, co wypada, co należy albo trzeba. Czasem mam wrażenie, jakbym dopiero co skończył studia, niedawno zaczął pracować, dopiero co wyemigrował z Polski, rzucił pracę, wyruszył w podróż dokoła świata, odwiedził ponad 90 krajów. Innym razem łapię się za głowę, ile to już lat minęło, ile po drodze się wydarzyło. Czas jest fajną materią, taką bezkresną i niedotykalną. Fajnie obserwować emocje swoje i innych. Elektroniczny pamiętnik staram się prowadzić w miarę systematycznie – to jedna z niewielu rzeczy, które w życiu robie naprawdę regularnie, bo zwykle na bakier u mnie z obowiązkowością. Czasem wracam do spraw np. sprzed roku i okazuje się, że gdy patrzę na tamten czas choćby z perspektywy dwunastu miesięcy, widzę, że był on naprawdę wypełniony. Myślę że gdyby nie ten blog, brakowałoby mi życiowego „pionu”. A tak zawsze mogę spojrzeć na przeszłość z dystansu i zobaczyć czy udało mi się zrealizować swój zamierzony plan, zweryfikować gdzie popełniłem błędy albo po prostu pamiętać o tych wszystkich miłych wydarzeniach, których byłem uczestnikiem.
Ten wpis został opublikowany w kategorii praca i oznaczony tagami . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

4 odpowiedzi na „budzenie się z zimowego snu

  1. Ultra pisze:

    Jak ja lubię takie optymistyczne wpisy w tych niekomfortowych czasach!
    Korpo wyciska człowieka jak cytrynę, dlatego ludzie zapominają o odpoczynku, luzie i radości życia. Nie mają kontaktu z przyrodą, więc stres tym większy, że przemęczenie powoduje choróbska, które chętnie wchodzą, ale już wyjść nie chcą.
    Dbaj o siebie, bo kto jak nie Ty?
    Zasyłam serdeczności

  2. salmiaki pisze:

    I łykaj witaminę D- od każdego lekarza to słyszę 🙂
    Będzie dobrze 🙂 Tylko trzeba odnaleźć równowagę. Po tych kilku słowach czuję, że jesteś na dobrej drodze 🙂

Odpowiedz na salmiaki Anuluj pisanie odpowiedzi

Proszę zalogować się jedną z tych metod aby dodawać swoje komentarze:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s