Medellin

Tak, jak się mogłem się tego spodziewać schody zaczęły się po wylądowaniu w Meksyku. Próbowałem dowiedzieć się u załogi Luftwaffe czy mam odebrać bagaż tutaj, przejść przez cło i od razu gdzieś go znowu nadać czy może będę musiał wyjść ze strefy przylotów, wjechać gdzieś na poziom odlotów i stanąć w kolejce z innymi pasażerami udającymi się z Meksyku do Medellin. Pan podniebny kelner nie wiedział, tzn. wiedział ale w trakcie rozmowy wyszło, że nie wie gdzie jest Kolumbia ani że Avianca jest częścią Star Alliance więc postanowiłem o nic więcej już go lepiej nie pytać. To chyba pokłosie pandemii. W samolocie cała obsługa jakby z poprzedniej epoki: same srebrne lisy i Dzidzie Piernik.

Wylądowaliśmy w Mexico City. Aby odebrać bagaż musiałem przejść przez kontrolę paszportową, dostać pieczątkę, dopiero wtedy mogłem odzyskać walizkę. Doleciała, połamana i popękana, ale nie ma tragedii. Próba rozmowy z kimkolwiek na lotnisku rozbiła się o język – tutaj wszyscy mówią po hiszpańsku. Poszedłem szukać kiosku odprawy bagażowej dla pasażerów przesiadających się, szedłem wg znaków ale spotkało mnie przykre rozczarowanie. Miły starszy pan pokazał mi palcem by wyjść z hali przylotów, wjechać na górę i poszukać stanowiska lini Avianca. Znalazłem, ale odprawę otwierano dopiero za 2 godziny więc sobie postałem grzecznie w kolejce. Ludzi była cała masa. Policja chodziła między nami i pilnowała porządku, żebyśmy stali w jednym wężyku i nie blokowali wejścia do terminala. Pani na odprawie coś do mnie mówiła ale tylko po hiszpańsku, sprawdziła mi certyfikat szczepienia, wzięła bagaż, wydała kartę pokładową po czym na ponad 2,5 godziny wysłała na bardzo niewygodną ławkę, bo samolot odlatywał dopiero 40 minut po północy. Zmęczenie i niewyspanie coraz bardziej dawało mi we znaki. Nim wsiedliśmy w końcu do samolotu, który miał zabrać nas do Medellin dwa razy wołali mnie do bramki: raz przez pomyłkę bo nijaka Loretta mnie z kimś pomyliła, potem drugi raz, bo nastąpiła niespodziewana zmiana miejsc i voila posadzono mnie w jednym z pierwszych rzędów. Latając Aviancą trzeba liczyć się z koniecznością założenia maseczki, w sumie było mi już wszystko jedno, chciałem usiąść w fotelu i móc zamknąć oczy. Lecieliśmy w całkowitej ciemności i ciszy, nie podawali ani wody ani przekąsek, 200 osób w maseczkach pogrążonych we śnie, jakbym leciał w zamkniętej mogile.

W Medellin o 6 rano była mgła, 14 stopni i lekko mżyło. Wziąłem taksówkę byleby jak naszybciej dotrzeć do hotelu. Pierwsze co zobaczyłem po wejściu do pokoju na 10. piętrze hotelu to piękny widok z okna. No to zaczynam urlop!

Informacje o saberblog

sabera myśli zapisane, czyli internetowa ziemia obiecana współczesnego narcyza i lansera. Jestem szczęściarzem, w czepku urodzony, z poukładanymi priorytetami, który podąża za swoją pasją. Lubię pisać bloga, bo w ten sposób obserwuję siebie i całą resztę. Udowodniłem sobie, że jestem człowiekiem wolnym i otwartym. To bardzo przyjemne uczucie, zrobić w życiu coś dla siebie, wbrew temu co mówią inni, co wypada, co należy albo trzeba. Czasem mam wrażenie, jakbym dopiero co skończył studia, niedawno zaczął pracować, dopiero co wyemigrował z Polski, rzucił pracę, wyruszył w podróż dokoła świata, odwiedził ponad 90 krajów. Innym razem łapię się za głowę, ile to już lat minęło, ile po drodze się wydarzyło. Czas jest fajną materią, taką bezkresną i niedotykalną. Fajnie obserwować emocje swoje i innych. Elektroniczny pamiętnik staram się prowadzić w miarę systematycznie – to jedna z niewielu rzeczy, które w życiu robie naprawdę regularnie, bo zwykle na bakier u mnie z obowiązkowością. Czasem wracam do spraw np. sprzed roku i okazuje się, że gdy patrzę na tamten czas choćby z perspektywy dwunastu miesięcy, widzę, że był on naprawdę wypełniony. Myślę że gdyby nie ten blog, brakowałoby mi życiowego „pionu”. A tak zawsze mogę spojrzeć na przeszłość z dystansu i zobaczyć czy udało mi się zrealizować swój zamierzony plan, zweryfikować gdzie popełniłem błędy albo po prostu pamiętać o tych wszystkich miłych wydarzeniach, których byłem uczestnikiem.
Ten wpis został opublikowany w kategorii podroze i oznaczony tagami , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

9 odpowiedzi na „Medellin

  1. „tutaj wszyscy mówią po hiszpańsku” Tutaj, to znaczy w Meksyku. Rzeczywiście skandal 😃

  2. Lucia pisze:

    Czekam na resztę opowieści o przygodach wakacyjnych. Baw się dobrze nawet jak to już wspomnienia.

  3. Niedawno przesiadałem się w Mexico City….horror połączony z burdelem…

  4. Ufff…takich momentów to akurat nie zazdroszczę. Ale widok faktycznie piekny;)!

Odpowiedz na saberblog Anuluj pisanie odpowiedzi

Proszę zalogować się jedną z tych metod aby dodawać swoje komentarze:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s