Droga Olu z piaskownicy,
Na początku listu pozdrawiam cię i przepraszam, że tak długo nie dawałem o sobie znaku życia.. To dlatego, że wpadłem w wir życia studenckiego. Teraz założę się, że wyobrażasz mnie sobie w miejscach rozrywki, z moimi „koleżankami”, w oparach dymu papierosowego i alkoholu. Nic bardziej mylnego!! Pisząc „życie studenckie” miałem na myśli mniej lub bardziej systematyczną naukę akademickich przedmiotów oraz przygotowywanie się do coraz to nowych kolokwiów, ćwiczeń i laboratoriów. Studia dzienne trochę mnie zmanierowały! Jeszcze nie wiem czy to pozytywne czy negatywne. Moja grupa – okropna, (niektórzy są normalni wg mojego kryterium), mają wygórowane ambicje, prawie nierealne, są naiwni i wierzą we wszystko co im się opowiada. Czy ja też taki byłem rok temu? A ty? Niektóre osoby z mojej grupy mają mnie za kujona, miło mi to usłyszeć, po ostatnim roku ciągłych klęsk i niepowodzeń. Po prostu muzyka dla moich uszu, ale wale mi to nie przeszkadza. Ostatnio jednak z kolokwium z socjologii dostałem pałę (a napisałam cztery strony przykładów) słownie niedostateczny ku olbrzymiemu zdziwieniu pani adiunkt (nota bene Twoja imienniczka). Moja grupa oczywiście musiała ze mnie zakpić pytając ciągle co dostałeś i czy aby nie pięć lub cztery i pół. Szczeki im poopadały, gdy na konsultacjach u pani Oli poprawiłem koło na 4.5. Bardzo miło mi się z tą panią rozmawiało, brylowałem wiedzą i intelektem w granicach rozsądku. Moje przykłady były ciekawe i stanowiły istotę, kwintesencje podejmowanego zagadnienia. Oprócz wiedzy uzbroiłem się w inteligentne poczucie humoru, uśmiech (szczery, nie taki jaki Ala N. lansuje) ładne ubranko i naturalny urok osobisty i podziałało.
Dobrze na chwilę przestanę opiewać swoje dokonania bo popadnę w głębsze samouwielbienie…
Wyobraź sobie w mojej grupie na 27 czy 28 osób nikt nie pali papierosów, ale za to wszyscy piją ile wlezie i robią się na alkoholików po przejściach. Opowiadają sobie kto, kiedy i ile wypił, jak wcześnie zaczął i jak często robi do teraz. Ty siedzisz z nimi gdy oni podejmują dyskusję na ww. temat i po prostu ulatniasz się, bo w tej materii nie mogę im zaimponować. To chyba syndrom szkoły średniej, bo mnie to naprawdę mało bawi. Ludzie (studenci rzecz jasna) siedzący obok wsłuchują się dyskretnie w te przechwalanki i mają z tego niezły ubaw. Mam nadzieję że kiedyś się „wyrobię” – oby jak najszybciej – albo ja zniżę się do ich poziomu, ale lepiej nie.
Dziękuję ci bardzo, że pomogłaś mi w zadaniu domowym z języka włoskiego. Naprawdę nie wiem, co bym bez ciebie zrobił. Teraz jest już wszystko ok, kontroluję sytuację i bardzo mi się ten język podoba. Oto próbka moich niebywały zdolności lingwistycznych: „Mi piace parlare la lingua straniera” – mój ulubiony zwrot. Chyba znów się zagalopowałem.
Z ostatniej chwili:
Mariusz D. cienko przędzie. Z rachunkowości dostał 2, ze statystyki nie może zaliczyć a różnic programowych nadal nie nadrobił. „Życzliwi” powiadają że z szczęście go opuściło na trzecim semestrze a braków wiedzy tak łatwo nadrobić się nie da… Życzę mu powodzenia.
M&Ms uczą się pilnie z większym sukcesem niż wspominamy wyżej wymieniony Mariusza D.
Paweł B. – dalej na Politechnice i uczy się dobrze.
Piotr S. – ten błyskotliwy, młody, inteligentny człowiek o głodnym pozazdroszczenia usposobieniu uczy się nad wyraz dobrze. „Życzliwi” z jego grupy źle mu życzą
Gosia Rz – na pierwszym roku stomatologii została starostą grupy
A co słychać u ciebie Olu? Czy też się uczysz? Mam nadzieję że potraktujesz mój list z przymrużeniem oka.
są w tym liście miejsca gdzie to nie ja pisałem – przemawiało przeze mnie samouwielbienie niedające się kontrolować.
Twój rozdwojony
P
Ps. Czy chciałabyś się ze mną zobaczyć przed świętami, obiecuję być normalny?
Pa wracam się zrelaksować rozwiązując układ równań z sześcioma niewiadomymi metodą Gauss’a. Nie mogę doczekać się całkowania i równań różniczkowych…
Prawie zapomniałem… jakbyś miała jakiekolwiek problemy ze zrozumieniem matematyki lub praw rynku, księgowania itp Dzwoń!!. Absolutnie!!
I pomyśleć jaki będę po pięciu latach studiowania na AE.. O zgrozo!
Metodę eliminacji Gaussa bardzo lubiłem. Już tylko nie pamiętam, czy to było na matmie na Polibudzie, czy na algebrze na Uniwerku. Eh, stare, dobre czasy.
Ja niekoniecznie, z każdego z tych przedmiotów mialem pałę
hahahaha. Jak to mówiła moja polonistka – pała rzecz nabyta. Ja dostałem na studiach tylko raz szmatę. Ze statystyki. Ale zasłużyłem. Poszedłem na egzamin na pałę myśląc, że jaki ja jestem boski. Przekonałem się, że jest inaczej. Ale skruszonym poprawił na BDB
ja w indeksie mam chyba z 12 albo 15 pal, musiałbym odgrzebać, zbyt pochłonęło mnie w pierwszych latach życie studenckie
ciekawe gdzie są moje indeksy? NIe oddawało się ich? Ja miałem jakąś masakrę na polibudzie. 17 zaliczeń/egzaminów co sesja. Urwanie głowy
nie, nie oddawało zupelnie, tylko zeby dostac zaliczenie semstrow a potem wracaly do właściciela na pamiątkę.
Z Polibudy wywaliliby mnie po 1. semestrze, dlatego wybrałem studia ekonomiczne, łatwiej było pod tramwaj wpaść niż stamtąd wylecieć 😉
A jak się kończyło studia to nie zabierali? Hmmm. Muszę poszperać. Ja wyleciałem z uniwerka szybko. To znaczy sam rzuciłem studia. A z polibudy nie dało się wypaść. Magistry taśmowo wychodziły stamtąd.
nie, nie zabierali.
Rozważałem bibliotekoznawstwo albo astronomie – takie dwa kierunki pt. bezpieczna przystań
Motyla noga. Ktoś mi zajumał dwa indeksy!