Nienaturalnie ubrany, wystrojony jak stróż w boże ciało punkt 16 wsiadłem do taksówki. Na wrocławskim mini-lotnisku dzikie tłumy, akurat trwała odprawa osób odlatujących do Londynu, ale do business klas…. puściusieńko. Z lekką satysfakcją patrzyłem na tych czekających w długim wężyku. Mina mi zrzędła dopiero gdy na dzień dobry usłyszałem że samolot do Monachium ma godzinne opóźnienie – czekać musiałem jak każdy inny pasażer, skazany na nudę i na towarzystwo rozwrzeszczanych bachorów.
Ile razy gdzieś lecę samolotem to wydaje mi się ze może tym razem przejdę przez bramkę bez przygód. I znowu tradycji stało się zadość bo dzwoniłem aż miło. Kazali mi ściągać buty i biegać w te i we wte w skarpetkach…Miałem wyjątkowo dobry humor więc bawiła mnie cała ta sytuacja w innym przypadku zabijałbym wzrokiem. Samolot wystartował na szczęście z mniejszym niż zapowiedziano opóźnieniem, w środku panował ścisk, dziwna lepkość i duchota. Business class okazała się taka jak ekonomiczna, tylko jedzenie inne. Nawet alkohol nie był w stanie zmienić dziwnego dyskomfortu. Siedzenia wąskie, koło mnie jakiś pryszczaty Amerykanin z mega wielgachnym białym syfem w kąciku nosa – mało nie zwymiotowałem. Jedząc starałem się na nich nie patrzeć. Myślałem że lecąc do Zurychu może będzie jakoś inaczej wyjątkowo wygodniej, ale znów się przeliczyłem. Siedzący obok mnie pasażer klasy ekonomicznej zapytał się stewardessy wprost dlaczego ja dostaje posiłek a on tylko baton czekoladopodobny. Gdy usłyszał powód patrzył na mnie dziwnie jak przełykam kolejne kęsy sera, a ja miałem ochotę oddać mu serwowane mikro kanapki Na lotnisku bez przygód przesiadłem się na pociąg i po północy dotarłem do Berna.
Według wskazówek mój hotel znajdował się 5min drogi od dworca, ale ten kto napisał o tym w przewodniku nie brał poprawki ze z dworca można wyjść innym niż tylko głównym wyjściem. Kluczyłem trochę nim wydostałem się stamtąd na zewnątrz. Dwa razy pytałem o drogę i każdy podkreślał że Bellevue Palace Hotel to taki ogromny pałac którego przeoczyć się nie da. A mi się udało i to dwukrotnie.
Od razu zapaliłem papierosa, zrobiłem sobie drinka, wbiłem się w szlafrok, wziąłem gorący prysznic i wskoczyłem do ogromniastego lóżka.